WItam Sprawa dotyczy mojej córki i jej koleżanki i (przede wszystkim) jej mamy. Dziewczynki chodzą razem do klasy (1klasa) i bawią sie razem tez na podwórku. Obie sa raczej spokojne i grzeczne jednak czasem dochodzi do spięc. Moim zdanie są to pierdołki i one same dadza sobie rade i nie ma sie co wtrącac w dzieci. Oczywiscie przy jakis wiekszych incydentach interwencja rodzica jak najbardziej jest na miejscu. Czasem Ada (córka sasiadki) po prostu nie ma ochoty bawic sie w to co moja (Marcelina) i tamta zostaje sama bo moja biega z innymi dziecmi. Ja córce tłumacze, ze nie ładnie tak zostawiac kolezanke, ze jest jej przykro ale tez w imie czego ona ma sie podporzadkowywac tamtej wiecznie. Ja wiem,ze moje dziecko nie jest idealne no jak to dzieci czasem od slowa do slowa i jest spina.Potrafie też zauwazyc winę mojej córki lub jej brak bo sory ale nie ona jest wszystkiemu winna ale sasiadka tego nie rozumie nie ma opcji aby to jej córka zawiniłą a ja czasem nie wiem juz jak bronic swojej. Robi nie raz takie afery ,ze mam juz dosc. I gdyby do niej docierało,ze jej Adusia tez nie jest bez winy to było by ok ale nie. Ona jest swieta i idealna nic nie zrobi nikomu nic nie powie. Wina lezy zawsze po stronie mojej corki lub innych dzieci. W szkole tez ktos rozplatał jej warkocza lub zażartowal,ze dostala jedynke ta w bek a matka do dyrektora gdzie wychowawca prosi aby najpierw isc do niego... Mam pytanie czy znacie tez takich rodziców i takie sytuacje moze lżej mi sie na serduchu zrobi,że nie jestem sama bo ilez mozna wysluchiwać pretensji. Dziewczyny sie lubia my z sasiadka tez rozmawiamy ale raz na jakis czas przyleci z pretesjami bo biedna Ada znow płacze.