Jak podają media od 1 września 2015 r. w szkolnych sklepikach nasze maluchy nie będą już kuszone śmieciowym jedzeniem. Co o tym sądzicie?
17 czerwca 2015 10:00 | ID: 1229838
I bardzo dobrze:)
Kiedyś w sklepiku mozna było kupić linijkę, zeszyt, czy inne przybory. A teraz? Lody, chipsy, wafelki...A inne przydatne rzeczy? Nie ma..
17 czerwca 2015 10:33 | ID: 1229842
U nas juz prawie znikły ale za to stanęły automaty z napojami gazowanymi i słodyczmi..
17 czerwca 2015 11:35 | ID: 1229859
Kilka razy takie "akcje" zapowiadali i jak dotąd brak rezultatów...
Moim zdaniem to tylko od dyrekcji szkoły zależy co jest w sklepiku szkolnym - gdy komuś wynajmują "lokal" to powinni od razu zaznaczyć co ma w nim być a czego rygorystycznie NIE !
17 czerwca 2015 12:06 | ID: 1229864
Bardzo mnie to cieszy bo jak widzę co te dzieci tam kupuja to aż mnie przeraża same słodycze ,chemia nic zdrowego i tak codziennie jak mówi mój syn .Ja pieniędzy do sklepiku nie daję !
17 czerwca 2015 13:14 | ID: 1229890
Nie wiem jak było u Was w sklepikach ale w mojej szkole na wsi sklepił prowadziła nauczycielka od chemii razem z dziecmi. Była grupa straszych dzieci, która sprzedawała na przerwie. Mozna było kupic kanapke, przybory szkolne, zeszyt czy nawet zabawke. Zarobione pieniadze szły na rozwój sklepiku. Pożniej sklepil przejał ktos prywatny i sie skonczyło uczenie dzieci jak sie zarabia pieniadze i rozwija np. własna firme.
17 czerwca 2015 13:41 | ID: 1229902
Nie wiem jak było u Was w sklepikach ale w mojej szkole na wsi sklepił prowadziła nauczycielka od chemii razem z dziecmi. Była grupa straszych dzieci, która sprzedawała na przerwie. Mozna było kupic kanapke, przybory szkolne, zeszyt czy nawet zabawke. Zarobione pieniadze szły na rozwój sklepiku. Pożniej sklepil przejał ktos prywatny i sie skonczyło uczenie dzieci jak sie zarabia pieniadze i rozwija np. własna firme.
Tak kiedyś było w większości szkół a teraz "prywatę" wpuszczają do szkół i oni na tej chemii co truje dzieciaki się wzbogacają... Ja na to...
17 czerwca 2015 13:43 | ID: 1229903
Oliwka w piątek jechała na wycieczkę to każde dziecko wsiadające do autokaru dostało od Pani truskawki i pomidorki...
Takie akcje trzeba propagować a nie "chemię"...
17 czerwca 2015 21:37 | ID: 1229995
Nie wiem jak było u Was w sklepikach ale w mojej szkole na wsi sklepił prowadziła nauczycielka od chemii razem z dziecmi. Była grupa straszych dzieci, która sprzedawała na przerwie. Mozna było kupic kanapke, przybory szkolne, zeszyt czy nawet zabawke. Zarobione pieniadze szły na rozwój sklepiku. Pożniej sklepil przejał ktos prywatny i sie skonczyło uczenie dzieci jak sie zarabia pieniadze i rozwija np. własna firme.
U nas jak wprowadzili kanapki do sklepiku to podobno nie schodziły.. tak mówiła pani dyrektor..
17 czerwca 2015 21:50 | ID: 1229999
ja się cieszę z tego powodu, bo jak mójmaksio pójdzie do szkoły to przynajmniej będe pewna, że nie je żadnego "syfu". Moja mama opowiada jak dzieci wyrzucająkanapki do koszy na śmieci a kupują własnie takie śmieciowe jedzenie. Rodzice robią kanapki do szkoły, które lądują w koszach. A pewnie na pytanie "czy zjadłeś/aś kanapkę?" odpowiadają na pewno "tak". Dzieci mają swoje kieszonkowe to wydaja je na takie śmieciowe jedzenie
29 czerwca 2015 12:58 | ID: 1232414
Nie wiem jak było u Was w sklepikach ale w mojej szkole na wsi sklepił prowadziła nauczycielka od chemii razem z dziecmi. Była grupa straszych dzieci, która sprzedawała na przerwie. Mozna było kupic kanapke, przybory szkolne, zeszyt czy nawet zabawke. Zarobione pieniadze szły na rozwój sklepiku. Pożniej sklepil przejał ktos prywatny i sie skonczyło uczenie dzieci jak sie zarabia pieniadze i rozwija np. własna firme.
U nas jak wprowadzili kanapki do sklepiku to podobno nie schodziły.. tak mówiła pani dyrektor..
A ja własnie bym wolała synowi dać 2 zł ,zeby kupił sobie kanapke sam w szkole, niz robić mu codziennie. Nie z lenistwa tylko z oszczednosci, bo czasem kanapki wracają do domu nie zjedzone. Tak to by wiedział,ze jest głodny, to by kupił i by zjadł. A jak by nie był glodny lub nie miał by czasu zjeść, to by zostalo mu chociaż to dwa złote.
Pewnie nie schodziły,bo były inne rzeczy...Słodycze, czipsy itp.
29 czerwca 2015 14:18 | ID: 1232426
A ja jestem przekonana o słuszności takich decyzji, ale wiem na 100%, że to nie wypali. Przerabiałam takie tematy już w czasie gdy moje dzieci chodziły do średnich szkół i były świadome śmieciowego jedzenia. A młodzież kupuje wszystko co niezdrowe, pomimo, że nazywają siebie wegetarianami. Kanapka z szynką jest bee , ale chipsy i snikersy są cacy. Podobnie z woda i colą. Rodzicielskie nakazy nidą swoją drogą a młodzieńcze apetyty swoją.
29 czerwca 2015 14:49 | ID: 1232433
Jak nie w szkole to kupią w sklepiku obok szkoły..
29 czerwca 2015 16:58 | ID: 1232456
Kiedys już wypowiadałam się na temat sklepików. Mój mąż prowadził taki szkolny sklepik. Było to dawno (ok 15 lat temu). Też była taka akcja "zdrowego jedzenia". Zamawialiśmy jogurty, były kanapki. Efekt taki, że sami musieliśmy je zjadać a część wyrzucać. Poza tym "prywaciarz" ledwie wychodził na czysto a też dokładać do interesu (ZUS - COŚ OK. 900+400 czynsz za wynajem). Nikt nie dał upustu, bo długi weekend, przerwa świąteczna czy ferie (latem mąż wyrejstrował "działalność", za którą we wrześniu musiał na nowo opłacić rejestrację). Nam chodziło o to, zeby miał ciągłość w ZUSie. Ostatecznie ja ze swojej pensji musiałam dopłacać i zrezygnowaliśmy. To tylko tak wygląda dla laika. Ile można "zarobić" na gumach, lizakach czy nawet napojach czy chipsach.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.