Czytałam ostatnio artykuł, o tym, że bardzo mała ilość rodziców pozytywnie wmacnia słowami swoje dzieci. Najczęściej słyszą one "ty gapo", "jesteś beznadziejny", "znowu Ci się nie udało", itp. zamiast:
- kocham cię
- jesteś dla mnie taki ważny
- wspaniale sobie z tym radzisz
- o jak pięknie to zrobiłeś!
- uda ci się
- dasz radę
- wierzę w ciebie
- jesteś mądra
- poradzisz sobie
- świetnie wyglądas
I spróbowałam spojrzeć na siebie obiektywnie i to jak zwracam się do Dorotki. Wyszedł mi "remis" w sposobie jaki zwracam się do niej, bo nie ma dnia, żebym nie powiedziała jej choćby raz, że ją kocham, nie wyobrażam sobie sytuacji żebym jej choć raz nie przytuliła. Ale jest też wiele sytuacji, gdy muszę zwracać jej uwagę, gdy mnie rozzłości a w nerwach wiadomo jakim się jest (choć na szczęście od idiotek, głupiutkich i beznadziejnych jej nie wyzywam na szczęście).
I patrząc tak na tą kwestię zastanawiam się, czy takie pozytywne wsparcie dzieci, rzeczywiście wzmacnia je w przyszłości i dzieci są pewniejsze siebie i stąd moje pytanie do Was. Obrażanie kogokolwiek nie jest dobrym pomysłem, szczególnie w przypadku dzieci, ale czy spora ilość takich sformułowań nie spowoduje, że dziecko stanie się egoistą, pyszałkiem zapatrzonym w siebie z poczuciem wyższości?
Czy Wy wspieracie słownie swoje dzieci, czy widzicie różnice w ich zachowaniu w ich postawach gdy tak się do nich zwracacie, czy to może tylko kolejna moda panująca wśród rodziców?