Od wrzesnia kilkukrotnie byłam świadkiem jak pani w przedszkolu krzyczy na jakieś dziecko, słyszę ją już z korytarza jak przychodzę po córeczkę. Ani razu na moje dziecko więc nie interweniowałam wprost, raczej tak pół żartem “co pani taka zdenerwowana dzisiaj?” albo “co oni znowu zrobili że pani tak krzyczy?” Kobieta wogole nie wygląda na zmieszaną tylko nadaje na te dzieci, że takie i owakie. Nie wiem co o tym myśleć, narazie to nie dotyczy mojej Milenki ale to przecież nie znaczy ze nie ma problemu.