Dziś zapraszamy Was do dyskusji o tym, dlaczego tatusiowie nie wychodzą, lub rzadko, na spacer z dzieckiem. Zapraszamy też do przeczytania artykułu: https://www.familie.pl/artykul/Dlaczego-tata-nie-wychodzi-z-dzieckiem,5102,1.html
27 czerwca 2012 11:28 | ID: 800567
Dziś zapraszamy Was do dyskusji o tym, dlaczego tatusiowie nie wychodzą, lub rzadko, na spacer z dzieckiem. Zapraszamy też do przeczytania artykułu: https://www.familie.pl/artykul/Dlaczego-tata-nie-wychodzi-z-dzieckiem,5102,1.html
27 czerwca 2012 11:38 | ID: 800571
27 czerwca 2012 11:58 | ID: 800576
mój mąż codziennie wychodzi z Filipem na spacer, jest krótszy lub dłuższy w zależności od dnia... i wieczorem mają czas na zabawe tylko w męskim gronie a mama wtedy odpoczywa albo nadrabia jakieś zaległości w domu
u nas mało spotyka się tatusiów z dziećmi na spacerze ale się zdarza i to coraz częściej :)
27 czerwca 2012 12:04 | ID: 800577
i u mnie rzadko mozna spotkac tatusoiw na spacerkach, choc moj maz bedac wlasnie na urlopie teraz jesli pogoda pozwala wychodzi codzien na spacer z Jowka.
maz pracuje od pon do pt od 7 do 15 wiec mozliwosc wyjscia ma tylko w weekendy, do tego dochodza poligony, wyjazdy sluzbowe itp. wiec teraz przez miesiac stara sie nadrabiac bo we wrzesniu czeka znow nas miesieczna rozloka, Jowisia bardzo przezywa nieobecnosc taty.
27 czerwca 2012 12:13 | ID: 800583
dpczajkowscy: Często wychodzę z Dominikiem sam - niemal każde popołudnie. Jednak place zabaw staram się omijać szerokim łukiem... Wiele zachowań (przede wszystkim niekórych mam, babć, opiekunek, itp., kóre przekładają się na zachowania dzieci) podnosi mi tam bardzo ciśnienie...
27 czerwca 2012 12:15 | ID: 800585
27 czerwca 2012 12:30 | ID: 800596
Nie zgodzę się z tym - mój mężuś zawsze wychodził z dziećmi na spacerek a syn to nawet rwie się do tego tak samo jak do jego kąpieli - synowa prawie go nie kąpie...
Zięć z Oliwcią również od niemowlaka wychodzi z nią na spacerki i dziadziusiowie też...
Wiadomo, że kobieta więcej domowych obowiązków ma i gdy tatuś jest z pociechą na spacerze to spokojnie może je zrobić a nawet gdzieś wyjść też może...
27 czerwca 2012 13:15 | ID: 800608
Może trochę rozwinę swój poprzedni komentarz. Przepraszam, że będę głównie pisał o mamach, opiekunkach, ale ojców i na placu zabaw jest jak na lekarstwo...
Denerwuje mnie strasznie, gdy np. dwie mamy próbują opanować któryś ze sprzętów na placu zabaw. Jak to się odbywa? Obstawia się wózkami/rowerkami/hulajnogami np. zjeżdżalnie i dzieci tych pań zazwyczaj bawią się tylko tam, dodatkowo rozkładając dookoła swoje zabawki - brakuje tylko tabliczki "Zarezerwowane" lub "Obcym wstęp wzbroniony". Każda próba wejścia na "ich" teren to spojrzenie, które mogłoby zabić. Takie osoby nie zwrócą uwagi swoim dzieciom, żeby zrobiły trochę miejsca innym. Przecież one tam były pierwsze!
Inna sytuacja. Karuzela. Gdy ja podchodzę z Dominikiem, mamusia zaraz zabiera z niej swoje dziecko i ostentacyjnie odchodzi. Oboje z Dominikiem nie gryziemy. Albo jestem dla niej potencjalnym pedofilem, który na placu zabaw szuka swoich ofiar (mężczyzna na placu zabaw - zapala się czerowna lampka), albo ja lub Dominik za chwilę zrobimy krzywdę jej dziecku.
Wiele osób traktuje plac zabaw jak wybieg dla zwierząt - przynajmniej te osoby, które mają starsze dzieci, a jedyna zasada, jaką mają przestrzegać dzieci to zasada nie wychodzenia poza teren. Poza tym - wszystkie chwyty dozwolone. Nie trzeba zwracać uwagi swojemu dziecku, jeśli niewłaściwie się zachowuje, a gdy ktoś inny zwróci uwagę - to robi się z tego afera.
Najbardziej na placach zabaw lubię piaskownice, choć i tu zdarzają sie dzieci, którym wszystko wolno. Hitem dla mnie jest rodzic, który pozwala swojemu dziecku brać zabawki innych, ale nie powie dziecku, żeby pożyczyło swoje. Wtedy to wkraczam - nie pozwalam Dominikowi takiemu dziecku pożyczać jego zabawek. Reguła wzajemności. I nie mówię tu o ulubionym samochodziku, z którym dziecko się nie rozstaje, bo to rozumiem. Jeśli dochodzi do kłótni w piaskownicy między dziećmi, reaguję, gdy to jest konieczne. Niech się Dominik uczy, jak to jest w życiu...
27 czerwca 2012 13:41 | ID: 800611
I tu się zgodzę z Panem Arturem, że czasami mamy i babcie zachowują się jakby wszystkie rozumy pozjadały i były same na placu. Jak nie dzieje się krzywda dziecku to zostawić to w spokoju bo wytłumaczyć i tak się nie da. A co do reszty "Tatusiów",którzy nie wychodzą z Maluchami to sądzę, że się wstydzą po prostu. Co znajomi powiedzą, że pantoflarz itp. Albo druga opcja boją się, że sobie nie poradzą, jak MAluch zacznie płakać itd.
27 czerwca 2012 14:49 | ID: 800647
kiedy pracowałam mąż częściej wychodził z dziećmi na plac. odkąd jestem w domu wychodzimy razem albo ja sama.
27 czerwca 2012 14:52 | ID: 800653
Trzeba zachęcać mężczyzn to jest też ich obowiązek
27 czerwca 2012 16:03 | ID: 800670
27 czerwca 2012 17:04 | ID: 800672
Bo zostali tak wychowani...
Do tej pory jak rozmawiam z teściami lub osobami z wioski to jest wielkie zdziwienie, że gdy ja jestem w szkole mąż zajmuje się dziećmi.Dla nich to jest niedopomyślenia by facet zajmował się małym dzieckiem.Starszym, takim, które można już gdzieś zabrać to owszem to już jest obowiązek ojca ale takim małym, gdzie trzba nakarmić, zmienić pieluchę itp.To jest OBOWIĄZEK matki .Niestety nadal jest takie podejście.
Kiedyś rozmawiałam z koleżanką, która mieszkała w domu razem z teściami, mężem,dziećmi i siostrą męża.Gdy mąż zabierał dzieci na spacer, to jego rodzice naniego naskakiwali, że to jest zadanie dla żony lub dla siostry(cioci dzieci) bo facet na spacerze z dziećmi to wstyd, co ludzie powiedzą.I to jest przykład nie z wioski a z Rembertowa.
Oczywiście to, że ojcowie częściej pracują to też prawda.
27 czerwca 2012 17:28 | ID: 800678
Wychowanie też wpływa na to - wiem po sobie.... Synowa do nas pochwaliła syna, że taki dobry z niego ojciec, nie spodziewała się, że tak będzie. On opowiada wszystkim, że dla Ziemusia i dla niej wszystko by zrobił - głowa rodziny i tak powinno być
27 czerwca 2012 18:19 | ID: 800700
Pewnie, ze dużo od wychowania zależy, Panowie trzeba pokonywać stereotypy
27 czerwca 2012 18:49 | ID: 800709
My wychodzimy na spacery raczej razem>Ola nie lubi wózka i jednej osobie(nie ważne czy mi czy mężowi) byłoby ciężko ją nieść i pchać wózek.A kiedy mąż pracuje chodzę sama bo jest w pracy do 24 i nie ma takiej możliwości.Ale sam z dzieckiedm to rzeczywiście mało kiedy wychodzi...on się do tego nie rwie a ja nie nalegam.
28 czerwca 2012 13:01 | ID: 801031
mój mąż luci wychodzić z córką, mimo że nie ma duzo czasu to stara się kiedy tylko moze
28 czerwca 2012 14:00 | ID: 801060
Jak wracałam po macierzyńskim do pracy, to mąż akurat niestety pracy nie miał. Ale za to zajmował się 5-cio miesięcznym Adasiem i robił przy nim wszystko i na spacery też chodził. Teraz jak ma czas, to też chodzi.
28 czerwca 2012 14:11 | ID: 801067
Mój mąż jak jest w Polsce to często wychodzi z dziewczynkami sam. Nawet na plac zabaw. Często jest tak, że kiedy on ma wakacje, to ja chodze do pracy. I wtedy zajmuje się dzieciakami w domu. Myślę, że dobrze sobie radzi, a na placu zabaw też dobrze się nimi zajmuje. Walczmy ze stereotypami!
28 czerwca 2012 14:50 | ID: 801093
moim zdaniem należałoby przede wszystkim porozmawiać z tatą dziecka, dlaczego nie chce. zmotywować go jakoś, powiedzieć jakie to ważne dla dziecka, musi sam chcieć spędzać z nim czas, bo takie "na siłę" nic nie da... myślicie, że jest męska wersja depresji poporodowej, kiedy tatuś nie czuje tego co powinien?
28 czerwca 2012 20:03 | ID: 801182
Myślę, że spacerowanie z dzieckiem w wózku jest mało atrakcyjne dla faceta. Kobeta zawsze kogoś spotka, pogada. Ale już wyjście na plac zabaw czy spacer do lasu jest fajniejszy. Mój Mąż z Kubusiem w wózku sam nigdy nie wyszedł ale teraz wychodzą razem codziennie.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.