Zdradzę Wam wielką tajemnice macierzyństwa - jest ono, uwaga, NUDNE.
Nudne zupełnie nowym, nieznanym wcześniej wymiarem Nudy. Nie chodzi tu o czas spędzany w domu / na spacerach. Nie chodzi o to, że jak się znudzi czytanie, kiedy niemowlak śpi, to sobie można pooglądać TV. Nie.
Chodzi o to, że jak się niemowlę już obudzi, jak już zostanie przewinięte, nakarmione, przebrane, przewinięte, napojone - to ono, chociaż śliczne, słodkie, kochane, urocze i przecudowne - jest po prostu nudne. Nudne jest mówienie po raz setny AGUUU, nudne jest tysięczny raz wyliczanie 'idzie raczek'. Nudne jest noszenie w kółko po mieszkaniu. Nudne jest gadanie, nawiązywanie kontaktu, turlanie. Machanie misiem / żyrafą / szeleszczakiem. Pokazywanie po raz milionowy książeczek, zasłanianie twarzy pieluchą tetrową itd itp. Samo czytanie tego też już jest nudne, nie?
Naturalnie, nie od razu. Nie po dziesieciu minutach. Nuda wkrada się po wielu dniach. Stopniowo coraz mniej czasu poświęca się sobie i otoczeniu, coraz więcej - coraz bardziej wymagającemu dzidziusiowi. A dzidziuś, co już ustaliliśmy, w pewnym momencie okazuje się, że jest nudny. Nudna jest powtarzalność, której on potrzebuje i która go bardzo cieszy. Nudne jest wyszukiwanie nowych zabaw, które mu się spodobają na tyle, by stać się powtarzalne, a przez co - uwaga - nudne.
Powyżej - fragment wpisu blogerki gladys_g na portalu latte24.pl. Całość wpisu możecie przeczytać tutaj:
http://macierzynstwo-bez-lukru.latte24.pl/2946,wielka-nuda-macierzynstwa
I jestem naprawde ciekaw - czy zgadzacie się z autorką? Czy uwazacie, że ma rację, czy raczej odbieracie ten (ciekawy) tekst lekko sarkastycznie? A może jeszcze inaczej?