Moje dzieci są za małe by wyrazić wyższą ekspresję i namalować coś "niewidzialnego" jednak widzę rosnący w nich potencjał Teraz się już tego śmieję i w nawyk weszło mi, że gdy wieczorem położę maluchy i zamknę za nimi drzwi pokoju to robię przebieżkę po domu ze szmatką i płynem do szyb: olbrzymie lustro w przedpokoju, mniejsze na drzwiach szafy w pokoju i jeszcze szklany stolik kawowy.
U teściowej jest zabawnie. Ona nie ma nic przeciwko, by dzieci brudziły jej raz w tygodniu. Wręcz się z tego cieszy. Nie wiem jednak kiedy to robią, bo nigdy nie przyłapałam ich na gorącym uczynku za to co spojrzę na olbrzymi szklany stół to widzę więcej. Lody, kredki, obiadek, rączki i do tego ślady kocich stóp. Stolik wygląda przeuroczo po kilku godzinach i osobiście omijam go szerokim łukiem bojąc się go dotknąć
Kornelka ma inwencję nieziemską. Gdy Madzia korzystała jeszcze z nocnika i stał on w przedpokoju potrafiła na 4 kończynach przemieszczać się tak błyskawicznie, że podczas poprawiania ubranka na Madzi ona niezauważalnie wsadziła łapkę w siuśki i rozmazała je po terakocie przedpokoju...
Podobnie tworzyła ostatnio. Madzia oglądała bajkę grzecznie pijąc mleko a Kornelka krzątała się po mieszkaniu zaglądając we wszystkie kąty i co jakiś czas pijąc mleko z niekapka. Poszłam umyć wannę a gdy wyszłam oczom moim ukazał się jakże uroczy widok mojego dziecięcia, które zamarło gdy mnie ujrzało i mogłam przyglądać się aktowi zbrodni niczym byłby on sfotografowany. Kornelia w przedpokoju usiadła sobie wygodnie, wykapywała klejące mleko z niekapka a drugą rączką rozmazywała je po kafelkach. Słodziak wylądował w wannie a ja miałam troszkę więcej pracy no ale czego się nie robi dla dzieci. Przecież nie mogę ich ograniczać i zakazać czegoś, co jest ich pasją...