Koszmar zza 4 ścian, jakimi jesteście sąsiadami... - Forum

Na szczęście w mojej klatce mieszka 6 rodzin w tym 5 bez dzieci - 2 wdowy i 1 wdowiec, koleżanka z mężęm i my ze swoim studentem. Jest tylko jedna rodzina z małymi dziećmi.

My w naszym bloku jesteśmy chyba jedyną rodziną z tak małym dzieckiem. Na dodatek mieszkamy na ostatnim piętrze, jak idziemy do domu to każdy o tym wie :) Sąsiedzi pod nami mają ciężko bo Kuba raczej po cichu się nie bawi. Ale nigdy nikt się nie skarżył. W tym bloku to prawie się z sąsiadami nie widzimy. Znam moze 4 rodziny. Ogolnie jest cisza jak makiem zasiał.

W starym domu, w kamienicach obok oj różni ludzie mieszkali, najczęściej słychać bylo odglosy menelskich imprez a nie płaczu dziecka. Dzięki Bogu...

Ale kiedys w starym domu, Kuba miał okres, ze o byle co krzyczał. W ten sposób chciał coś zyskać. Nigdy lania nie dostał ani nawet klapsa ale na te jego krzyki sąsiad kiedyś mówi do Kuby przy mnie ' oj ta mama Cie bije". Przestraszyłam sie, nie bije dziecka, a przez takie ploty mogla bym miec kłopoty.

w naszej klatce tylko my mamy male dziecko reszta to osoby 35+

kilka lat temu mieliśmy naprzeciwko sąsiadów. zwykła rodzina 2+2. prawie co wieczór słychać było krzyki,wołanie o pomoc,jakby rzucanie kimś o ścianę,płacz dzieci...tragedia. w końcu z innymi sąsiadami zadzwoniliśmy po policję. kiedy przyjechali żona zaprzeczyła,by mąż się nad nią znęcał. a w niedziele spacerowali rodzinnie...brak słów

U nas jest cichutko. Kompletnie nic nie słychac. No, oprócz tego, że szurają jakimiś meblami kilka razy dziennie. Poza tym cichutko.

I to jest chore...Dobrze, że ta mentalność ludzi pomalutku się zmienia i kobiety coraz częściej uciekają z dziecmi...

Niestety mieszkamy w domku jednorodzinnym sąsiedzi obok mają dwójkę dzieci ale nie słychać żadnych dantejskich scen,tylko normalne zabawy dzieci,u nas na osiedlu domków jednorodzinnych cisza i spokój. Nie ma żadnej menelskiej kamienicy,ani żadnej rodziny w pobliżu:)

Teraz mamy ciszę i spokój,ale na starym mieszkaniu oberwałam w twarz za interwencję,a Policja-to sprawy rodzinne ...

Mamy teraz w klatce dość krzykliwych- awanturującyhc się sasiadów, ale generalnie nie są "niebezpieczni", owszem krzyczą , często gęsto padają niecenzuralne slowa , co niestety słyszy ich synek, ale na słowach się to kończy, no i w tym wypadku , że tak to ujmę obydwoje są siebie warci.

od siebie tylko dorzucam link do swojego "starego" artykułu obrazującego czym jest mechanizm przemocy w rodzinie

https://www.familie.pl/profil/anetaab/2704,Przeciwdzialanie-przemocy-w-rodzinie-cz-I.html

Nie trzeba alkocholu , zeby cos sie dzialo U sasiadki sa dwie corki , ktore w wieku  16 i 17 lat urodzily dzieci Mamusia wyjezdzala na kilka tygodni z przyjacielem zostawiajac nieletnie same w domu Po powrocie wychowywala , wyganiajac je z domu W srodku nocy uciekala z dzieckiem na bosaka , jak wyjrzalam co sie dzieje to dostalam takie slownictwo , ze odpuscilam Powtarzaja sie te awantury co jakis czas

U nas ściany są mocno wyciszone, ale pewno zwróciłabym uwagę, gdyby zaniepokoiło mnie coś u sąsiadów! 

U nas jest spokój, na przeciwko od 1,5 m-ca są nowi sąsiedzi z rocznym dzidziusiem, ale nawet nie słysze jak płacze.

a ja kiedyś postraszyłam sąsiadów policją i opieką społeczną bo babcia, która zostawała z chłopcami jak rodzice szli do pracy darła się na nich tak, że ja słyszałam każde słowo (np. jak nie umyjesz zębów to Cię zabiję gówniarzu) - więc któregoś pięknego dnia, jeszcze w pidżamie udałam się piętro niżej, zapukałam i wygarnęłam pani (w sposób kulturalny na szczęście) co robi tym dzieciom tak się do nich odnosząc i że ja nie zamierzam tego bezczynnie słuchać. I przyniosło skutek- tylko nie wiem czy dzieci powiedziały rodzicom o wizycie sąsiadki i to rodzice zainterweniowali czy babcia sama z siebie - w każdym razie przestała dzieci pilnować a ja już nie słyszałam żadnych awantur zza ściany.

My staramy się zachowywac w miarę cicho, aby nie przeszkadzać innym. W naszym bloku sciany sa cienkie i wszystko słychać. Nawet kupilismy pralkę z bardzo cichym silnikiem, bo zdaża nam się wstawiac pranie wieczorem. 

Jesli chodzi o sąsiadów, to pietro niżej mieszka nauczycielka z 2 dzieci i codziennie słysze jak na nie krzyczy, ale do rękoczynów raczej nie dochodzi, bo nie słychać płaczu dzieci. Najbardziej jest mi szkoda psa który całymi dniami wyje w domu (chyba zostaje sam) ale jeszcze nie namierzyłam czyj to pies - chyba z klatki obok. 

U mnie w klatce dzieci nie ma. Za to za sciną wynajmują mieszkanie studenci. W zeszłym roku to były imrezy do 6 rano, latem na balkonie i w nosie sąsiadów miały. W tym roku są jakies spokojnijsze dziewczyny, ale też przyjdzie weekend to łażą , krzyczą na klatce syf zostawiają. Jak jakiś sąsiad pójdzie po 22 do nich to na max godzine jest cisza i od nowa. Takie to chyba uroki mieszkania w bloku.