Czytałam na ten temat wypowiedź jakiegoś pana radnego z SLD w Warszawie - wywiad w Gazecie Wyborczej chyba z 2 tygodnie temu. I szlag mnie trafił do kwadratu. Najbardziej wkurzyły mnie teksty, że przecież miasto czy gmina nie może w ten sam sposób pomagać pani Kowaliskiej i pani Kulczyk. Na ripostę dziennikarza, że przecież Pani Kulczyk płaci wyższe podatki i to z Jej podatków te żłobki są opłacane pan radny odpowiedział, że co z tego. A druga sprawa po której aż się we mnie zagotowało to kwestia sprawdzania czy komuś się należy dofinansowanie do żłobka czy nie. Rodzice będą musieli przedstawić zaświadczenie o zarobkach lub pit. Na stwierdzenie dziennikarza, że przecież to ile kto zarabia jeszcze o niczym nie świadczy bo wartość dochodu to "bogactwo pozorne" i większość takich ludzi ma kilka kredytów do spłaty, a na życie zostaje niewiele pan poseł odpowiedział zupełnie szczerze, że nikt nikomu kredytów brać nie kazał. I że to nie jego problem.
I my takich ludzi wybieramy, żeby nas reprezentowali.
P.S. W takiej sytuacji wychodzi, że żłobek prywatny jest tańszy niż państwowy :)))) To tak na marginesie.