Przez trzy lata synek przebywał ze mną w domciu. Kiedy skończył 3 latka dostal się do miejskiego przedszkola i byłam w szoku. Myślałam bowiem,że jak był ciągle ze mną, to będzie płakał czy nie chciał iść. A tu.. obeszło się bez traumy:) Był jednym z niewielu, który poszedł jakby nic się nie stałol. Za to mamusia stała pod przedszkolem i "wyła" jak wilk do księżyca. Jakoś tak na odwrót u nas wyszło. Mąż się okropnie ze mnie śmiał...
Córeczka miała 16 mies. jak poszła do żłobka i też bez jakichkolwiek oporów. W pierwszy dzień nie płakała, ale to chyba dlatego ze się "zachłysnęła" tą nowością. W drugi ciężko było sie rozstać, ale na trzeci poszla jakby tam od zawsze chodziła.
W przedszkolu u syna jest 25 dzieci i 2 panie, a w żłobku chyba ze 20 dzieci i 5 pielęgniarek na grupę.