Też tak miałam. Córka do półtorej roku jadła duzo, duza sie urodziła, juz jako noworodek w szpitalu wciagnęla 80ml mleka, bo ja po cesarce miałam mało mleka, a te Jej 4480g ciagle bylo głodne. Na pół roku podwoiła wagę, 9 kg, na rok potroiła prawie, bo było 13,5 kg, jadła duzo, często, mleko moje, mleko modyfikowane, kaszki kilka razy dziennie, słoiczki, na półtorej roku miała 15 kg. I wtedy odstawiłam pierś...
Z dnia na dzień tez przestała jesc, odstawiła tez kaszki od razu zupełnie, nie i koniec.
Do prawie 4 lat miała te 15 kg, wyrosła, wyciągneła sie, z fałdek wyrosła na szczupła pannę, a do jedzenia ostatnia. Ile ja sie naganiałam za Nia po domu, żeby cos wcisnac... Kilka potraw na krzyż, parówki, serek w plastrach, danonki, ale tylko rózowe, jak w Teletubisiach, i tylko w czasie ich ogladania, czasami kabanosy, jak tata jadł, wzglednie raz w miesiacu jajko z majonezem, czasami słoiczek, ale tylko z "musztardą", czyli konkretny smak obiadka z kurczakiem, zmielony, żadnych owoców, żadnych soków, zero mleka...
U babci kazdej krupnik jeszcze, ale ten sam w domu, nawet przywieziony- w ogóle.
Ktos by pewnie pomyślał- słodycze, lody, a własnie nie, pierwszy raz lody jadła w tym roku na wiosne, to juz miała prawie 3,5 roku, czekoladki sporadycznie, w sensie kinder jaja, bo nadziewanych w ogóle, czasem gorzkie. Od czasu do czasu chrupki kukurydziane, ale broniłam Jej każdych słodyczy, bo słodycz w brzuszek oznaczał jeszcze wieksza walkę z jedzeniem. Wojny z babciami toczyłam, gdy cukierki chciały wystawiac...
Lekarka mówiła, że waga w porządku, a ja widziałam te sińce pod oczami i zastanawiałam się, skąd Ona tyle energii bierze, ze od rana do wieczora jak nakręcona, takie perpetum mobile...
We wrzesniu poszła do przedszkola, jako niejadek, bo od razu w pierwszej ankiecie to podkresliłam. W listopadzie skończyła 4 lata, je wszystko, dużo, do końca, bez wybrzydzania, i już mamy wage 16,1 kg, brzuszek sie zaokraglił.
Dużo dla takiego dziecka robi kontakt w grupie. Tego nie da żłobek, bo tam nie ma posiłków przy stole, ze sztuccami. To dopiero w przedszkolu jest, gdy wszystkie dzieci same jedza, każde kazdemu w talerz zagląda. Jedynak z domu nawyku jedzenia posiłków nie wyniesie, jesli jest tak, jak u nas- ciagle sie mijamy, jedno przychodzi, drugie wychodzi, razem posiłki jemy od wielkiego dzwonu.
To dopiero w grupie dziecko ma, warto więc dac wczesniej do przedszkola, jesli kogos stac, do prywatnego, juz w wieku 2,5 roku.