Witajcie, postanowiłąm tutaj napisać, podejrzewam że komentarze mogą być różne, lecz nie obchodzi mnie to wierzę, że może znajdzie się osoba, ktora byla w podobnej sytuacji. Otoż jestem 2 lata po rozwodzie, ja rozeszłam się z mężem, kłotnie podnoszenie rąk, wyzwiska, ciągły stres płacz, mamy coreczkę 3-letnią, córka została pod moją opieką, zaznaczę iż mąż ma rodzinę (jego partnerka ma dwójkę swoich dzieci plus dodatkowo urodziło im się jeszcze jedno dziecko). Przez dwa lata miałam piekło telefony, nękanie, nawet raz założyłam sprawę o stalking wycofalam ją, bałam się, jego, byłam nieswiadoma zastraszona, sama zdana na siebie, dziś bym tego w życiu nie zrobiła, nawet policjant mnie o to prosił...
Ale o co chodzi>....po rozwodzie nigdy nie broniłam kontaktów ojca z dzieckiem, wręcz przeciwnie, sama chciała aby jązabierał, nie przestrzegałam orzeczenia sądowego, dziecko zawsze było zadbane, nakarmione, w domu porządek, ja pracuję, dzieckiem zajmuje się niania, rodziców nie mam do pomocy mama nie żyje, tata daleko, praca, obowiązki, choroby i jeszcze problemy z byłym, teraz on probuje odebrac mi dziecko, a na takiej podstawie napiszę szczerze, 3 tyg temu wróciłam do domu miał przywieźc mi małą, cały dzien spedziłam ze znajomymi, bylismy na basenie, poźniej poszlismy na piwo, wracałam do domu z kolegą, były wiedział ,ze nie ma mnie w domu, skrupulatnie wykorzystał sytuację, zoabczył mnie z kolega, wpadł w furię, wezwał policję że niby jestem pijana w "trupa", mała krzyczała do mnie "mama'' nie chciała mi jej oddac zamknał w samochodzie, policja przyjechała zbadali mnie alkomatem nie pokazało żadnych promili, tylko lampka się czerwona zaświeciła, wypiłam 2 piwa, przed samym wyjściem, w ogole do głowy by mi nie przyszło, choc wszysyc mowili ze mogłam sie tego spodziewać, po tym człowieku, wiem, że teraz to jest jego chęć zemsty, za to ze komornika na niego nasłałam, za to ze go zosatwiłam, nie mam mściwego charakteru, nie chcialam, walczyć, teraz tak bardzo żaluje tego wszystkiego ze nie zbierałam dowodów, na niego siedział by w więzeniu, ale człowiek myśli ma nową rodzinę w koncu da spokój...:( popełniłam bład, przez 3 lata wychowyałam córcię on zabierał kiedy chciał, w dupie miał wszystko, to na mnie spoczywał ciężar w zamian tylko słyszałam wyzwiska i stek bzdur, zaznaczę, jak był już z ta kobietą, dzwonił ze jest nieszczeliwy pałakał w telefon...
Proszę bardzo o pomoc kogoś, kto może był w podobnej sytuacji, czy jest to w ogole dopuszczalne ze mógłby zabrać małą? Nie wyobrażam sobie bez niej zycia, moje zycie to tylko praca dom corka, czasem jak mam z kim zostawic mała biegam, wysjcia są sporadyczne, tylko jak mała jedzie do niego:(chciałam dodac, że mała zawsze od niegowraca chora nawet gorsza mi do leków nie dorzucił nigdy, tata zawsze mi pomagał
proszę oszczędzić sobie szydzących komentarzy tego nie potrzebuję, jestem już wykonczona psychicznie, potrzebuję aby ktos mi nakreslił mi realne szanse. dziękuję