BoCin, tak jak napisałam wcześniej - jeszcze nie zdażyło się, żeby była konieczność ich wrzucenia Sam straszak działa.
Popieram Cię co do drugiego rozwiązania, które czasami stosuje od poniedziałku do piatku. Wtedy w pokojach chłopaków mogą dziać się różne rzeczy - nie wnikam, byle mi sie robactwo nie zalęgło, ale na weekend ma być porządek.
Również tak jak BoCin uważam, ze nie ma przeproś co do zachowywania czystości w częściach wspólnych mieszkania, a naukę można zacząć od prostego odstawienia naczyń do zlewu, przetarcia ścieraczką umywalki po myciu zębów, samodzielnym odnoszeniu rzeczy po kąpieli z łazienki. Od takich drobnych spraw.
Raz w roku robię generalne sprzątanie, o którym informuję strony zainteresowane - na wakacjach jak chłopcy są poza domem. Wtedy wszystko, co według mnie jest niepotrzebne, ląduje w kartonach - NIE WYRZUCAM TYCH RZECZY - i po przyjeździe mają z kilku kartonów zrobić jeden i to mogą zostawić a resztę albo wyrzucają albo przekazują do kontenerów dla potrzebujących.
W bierzącym sprzątaniu, zawsze największy problem stwarzają klocki Lego, których jest ładnych pare kilo. Przy tworzeniu konstrukcji statków kosmicznych lub innch maszyn uzytkowych klocki lądują na ziemi (a podkładka leży obok ) i później jest problem ze zbieraniem "Bo wiesz mamuś, one są specjalnie posortowane żeby później skończyć budować..."Jednak jak pada hasło, "Panowie, dziś odkurzacie" - wszystkie klocki co do jednego są zabrane z podłogi, bo nie podoba im się dźwięk wciąganego klocka do odkurzacza... Jak ja odkurzałam - mieli to w poważaniu
Jak Krzyś był mały to zastałam go na "sprzątaniu". Kiedy weszłam do jego pokoju, on miał otwartą szafę i z rozmachem wrzucał do niej zabawki. Pytam się "Co Ty robisz???" a on na to " Palę w piecu "
Ogólnie sadzę, że trzeba mieć dystans do pokoju dzieci - my też kiedyś nimi byliśmy i przyznam szczerze - nienawidziłam sprzątać. To była katorga, którą traktowałam jak najgorszą karę. Pokój zawsze miał być czysty i wysprzątany. Teraz uważam, ze dom jest dla mnie nie ja dla niego.