Dzień dobry,
Czy występują u Waszych pociechw szkole problemy wychowawcze - jeśli tak to jakie i czy Pedagog, psycholog, nauczyciel coś robi by je zniwelować ??
29 listopada 2015 14:00 | ID: 1263368
Zdarza się.. Śmieszy mnie czasami jak nauczyciel w szkole sobie z dziećmi nie radzi.. a próbują problem zwalić na rodziców..
26 maja 2016 19:11 | ID: 1315986
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
26 maja 2016 20:36 | ID: 1316060
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
oczywiscie ze w domu...
30 maja 2016 12:37 | ID: 1316877
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
oczywiscie ze w domu...
oczywiście że wychowanie to zadanie i obowiązek rodziców, lecz w tym wątku poruszyłam kwestie szkoły , ponieważ zauważyłam, że szkoła często nie robi NIC !!!
Pozdrawiam Ania
30 maja 2016 14:59 | ID: 1316917
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
Dobry nauczyciel to skarb! Potrafi nawet z najsłabszego ucznia wydobyć to co najlepsze. Szkoda że taki ich mało.. tych nauczycieli z prawdziwego zdarzenia..
30 maja 2016 23:07 | ID: 1317105
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
Dobry nauczyciel to skarb! Potrafi nawet z najsłabszego ucznia wydobyć to co najlepsze. Szkoda że taki ich mało.. tych nauczycieli z prawdziwego zdarzenia..
Zgadzam się w 100 % z każdego ucznia można wydobyć jego mocne strony i na nich bazować, lecz takjak mówisz takich nauczycieli bardzo mało:(:(
31 maja 2016 12:03 | ID: 1317231
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
Wychowanie dziecka zaczyna się.... na długo przed urodzeniem. Od wychowania przyszłych rodziców. Obecnie rozmawiając z kolezankami-nauczycielami słyszę, że "wychować trzeba rodziców". Przecież dziecko jest takie wspaniałe... w domu. Nawet jak tak rzeczywiscie jest to wtedy wyżywa się na kolegach i na nauczycielu. Gdy w domu wszystko mu wolno, to jest "aniołek". Gdy w szkole trzeba się dostosować do zasad. regulaminu wtedy staje się "niegrzeczne". A co mi zrobicie???
31 maja 2016 12:15 | ID: 1317236
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
Wychowanie dziecka zaczyna się.... na długo przed urodzeniem. Od wychowania przyszłych rodziców. Obecnie rozmawiając z kolezankami-nauczycielami słyszę, że "wychować trzeba rodziców". Przecież dziecko jest takie wspaniałe... w domu. Nawet jak tak rzeczywiscie jest to wtedy wyżywa się na kolegach i na nauczycielu. Gdy w domu wszystko mu wolno, to jest "aniołek". Gdy w szkole trzeba się dostosować do zasad. regulaminu wtedy staje się "niegrzeczne". A co mi zrobicie???
zgadzam się, Ja mam kontakt z młodzieżą ponadgimnazjalną i szczerzę powiem - dramat to mało powiedziana, to co oni potrafia powiedzieć do osoby od nich straszej i jakby nie było do nauczyciela - włos się na głowie jeży - Ja pamiętam,że choćby co człowiek myślał na temat nauczyciela, szkoły to mógł jedynie sobie w duchu powiedziec a nie na forum :(
31 maja 2016 12:21 | ID: 1317238
Ciekawa jestem czy większy problem mają dzieciaki które nie mają rodzeństwa czy to wszystkie tak mają?
31 maja 2016 12:27 | ID: 1317241
Ciekawa jestem czy większy problem mają dzieciaki które nie mają rodzeństwa czy to wszystkie tak mają?
szczerze, nie umiem konkretnie na to pytanie odpowiedzieć, osobiście wydaje mi się ze to wszystko jest związane z wychowanie i zachowaniem rodziców wobec innych osób- tak jak pisaly Panie powyżej - wszystko zaczyna się w domu-- zachowujemy sie tak, jakie mamy wzorce
Oczywiście istnieja wyjątki :) całe szczęście :)
31 maja 2016 13:41 | ID: 1317275
Ciekawa jestem czy większy problem mają dzieciaki które nie mają rodzeństwa czy to wszystkie tak mają?
A co to ma wspólnego z zachowaniem? Czy jedynacy są gorsi od kilkoro dzieci w rodzinie? Mój jedynak, był "normalny" tak w domu jak w szkole. I tu i tu przestrzegał zasad. Umiał zachować się w każdej sytuacji, kolegował się z każdym, bez względu na zachowanie kolegów. Pomagał słabszym w nauce. Gdy jako nastolatek wychodził wieczorem i gdy mówiłam, żeby uważał, nie robił głupstw: Nie obawiaj się, każdy stanie w mojej obronie. Dziś ma 25 lat i nigdy się na nim nie zawiodłam. Mam w rodzinie nastolatki (dzieci bratanków i siostrzenic) i nie mogę zrozumieć ich zachowania, a raczej jego braku.
31 maja 2016 16:20 | ID: 1317308
Ciekawa jestem czy większy problem mają dzieciaki które nie mają rodzeństwa czy to wszystkie tak mają?
A co to ma wspólnego z zachowaniem? Czy jedynacy są gorsi od kilkoro dzieci w rodzinie? Mój jedynak, był "normalny" tak w domu jak w szkole. I tu i tu przestrzegał zasad. Umiał zachować się w każdej sytuacji, kolegował się z każdym, bez względu na zachowanie kolegów. Pomagał słabszym w nauce. Gdy jako nastolatek wychodził wieczorem i gdy mówiłam, żeby uważał, nie robił głupstw: Nie obawiaj się, każdy stanie w mojej obronie. Dziś ma 25 lat i nigdy się na nim nie zawiodłam. Mam w rodzinie nastolatki (dzieci bratanków i siostrzenic) i nie mogę zrozumieć ich zachowania, a raczej jego braku.
Nie myslę o tym czy są złe czy dobre.. moża mają takie dzieciaki problem w grupie.. czy łatwo im si
31 maja 2016 16:44 | ID: 1317313
Ciekawa jestem czy większy problem mają dzieciaki które nie mają rodzeństwa czy to wszystkie tak mają?
A co to ma wspólnego z zachowaniem? Czy jedynacy są gorsi od kilkoro dzieci w rodzinie? Mój jedynak, był "normalny" tak w domu jak w szkole. I tu i tu przestrzegał zasad. Umiał zachować się w każdej sytuacji, kolegował się z każdym, bez względu na zachowanie kolegów. Pomagał słabszym w nauce. Gdy jako nastolatek wychodził wieczorem i gdy mówiłam, żeby uważał, nie robił głupstw: Nie obawiaj się, każdy stanie w mojej obronie. Dziś ma 25 lat i nigdy się na nim nie zawiodłam. Mam w rodzinie nastolatki (dzieci bratanków i siostrzenic) i nie mogę zrozumieć ich zachowania, a raczej jego braku.
Nie myslę o tym czy są złe czy dobre.. moża mają takie dzieciaki problem w grupie.. czy łatwo im si
Rozumiem< ale to czy potrafi się integrować też zależy od wychowania. Jeżeli w domu wszystko mu wolno, gdy jest pępkiem świata, pod parasolem rodziców itd. to rzeczywiście może mieć problemy w grupie, w szkole. Może być "wyniosły, zarozumiały" lub przeciwnie zastraszony, nie potrafiący znaleźć kontaktu. I tak i tak jest źle. Dlatego od małego należy "wychowywać dla społeczeństwa". Uczyć co wolno czego nie, jak rozmawiać i bawić się z nawet obcymi dziećmi itd. itp. Nie bagatelizować konfliktów ale też zbytnio nie ingerować. Dać szansę dzieciom na porozumienie się i pogodzenie.
31 maja 2016 17:02 | ID: 1317322
Ciekawa jestem czy większy problem mają dzieciaki które nie mają rodzeństwa czy to wszystkie tak mają?
A co to ma wspólnego z zachowaniem? Czy jedynacy są gorsi od kilkoro dzieci w rodzinie? Mój jedynak, był "normalny" tak w domu jak w szkole. I tu i tu przestrzegał zasad. Umiał zachować się w każdej sytuacji, kolegował się z każdym, bez względu na zachowanie kolegów. Pomagał słabszym w nauce. Gdy jako nastolatek wychodził wieczorem i gdy mówiłam, żeby uważał, nie robił głupstw: Nie obawiaj się, każdy stanie w mojej obronie. Dziś ma 25 lat i nigdy się na nim nie zawiodłam. Mam w rodzinie nastolatki (dzieci bratanków i siostrzenic) i nie mogę zrozumieć ich zachowania, a raczej jego braku.
Nie myslę o tym czy są złe czy dobre.. moża mają takie dzieciaki problem w grupie.. czy łatwo im si
Rozumiem< ale to czy potrafi się integrować też zależy od wychowania. Jeżeli w domu wszystko mu wolno, gdy jest pępkiem świata, pod parasolem rodziców itd. to rzeczywiście może mieć problemy w grupie, w szkole. Może być "wyniosły, zarozumiały" lub przeciwnie zastraszony, nie potrafiący znaleźć kontaktu. I tak i tak jest źle. Dlatego od małego należy "wychowywać dla społeczeństwa". Uczyć co wolno czego nie, jak rozmawiać i bawić się z nawet obcymi dziećmi itd. itp. Nie bagatelizować konfliktów ale też zbytnio nie ingerować. Dać szansę dzieciom na porozumienie się i pogodzenie.
Ups. coś mi urwało tekst..
To nawet i nie to.. ale tak z obserwaci to takie dzieciaki jakoś nie potrafią się dogadac w grupie.. jedna osoba owszem ale jak dołączy druga już jest coś nie tak..
31 maja 2016 19:15 | ID: 1317364
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
oczywiscie ze w domu...
oczywiście że wychowanie to zadanie i obowiązek rodziców, lecz w tym wątku poruszyłam kwestie szkoły , ponieważ zauważyłam, że szkoła często nie robi NIC !!!
Pozdrawiam Ania
Aniu, szkoda, że masz takie doświadczenia, że szkoła robi wielkie NIC. Napisz coś więcej, o jakie sytuacje chodzi i jakie są Twoje oczekiwania z nimi związane.
Na początek napiszę tak: wydaje mi się, że nauczyciele niewiele mogą zrobić. Oczywiście w zależności od wieku ucznia mogą to być różne działania. Najpierw jednak ostrzegają potem mogą pisać do rodziców czy rozmawiać z nimi, ale jeśli wiele razy się zawiedli na takiej "współpracy" to po prostu odpuszczają - wycofują się z wychowywania, uczą czego mają nauczyć i niech urwis idzie do domu. Przy 25 uczniach, tego jednego zaczyna się wtedy traktować jako zło konieczne, trzeba go jakoś znosić i starać się żeby inni na tym zbytnio nie tracili.
Kolejną kwestią jest, że nauczyciele i rodzice nie są zainteresowani współpracą kiedy jest dobrze (np.na początku roku szkolnego, kiedy właśnie można by wychowawcy zaproponować założenie maila do kontaktu rodzice-wychowawca; dodatkowy telefon komórkowy to koszta dla każdego i możliwość zbytniego naruszania prywatności nauczyciela, zaś listy lub kontakt przez dzienniczek/zeszyt ucznia mogą nie zawsze dotrzeć do odbiorcy).
W jakim wieku są Wasze dzieci? Jaki kontakt jest/był z wychowawcą? Kto go inicjował i z jakiego powodu? Pamiętajcie, że rodzic ma zawsze prawo (oczywiście nie naruszając prawa nauczyciela do życia prywatnego)do rozmowy na temat wyników czy zachowania dziecka w szkole. Nie musi to być termin zebrania, gdzie wszyscy inni rodzice będą słuchać, ale może spotkanie w cztery oczy. Co o tym myślicie? Czy w szkołach Waszych dzieci taka możłiwość wchodzi w grę?
31 maja 2016 20:17 | ID: 1317366
Szanowne Panie,
wychowanie zaczyna się nie w wieku lat 6 czy więcej, ale od urodzenia. A gdzie? To chyba proste- w domu. Szkoła, a tym samym nauczyciel/pedagog/psycholog ma w obowiązku jak zapisane w Ustawie o systemie oświaty z 7 września 1991 w artykule 1.: System oświaty zapewnia w szczególności: (...)2) wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny...
Jak widać nie jest obowiązkiem szkoły wychowywać w 100%, ale wspomagać (tylko i aż, bo instytucja jaką jest szkoła i jej pracownicy doskonale rozumieją siłę swoich działań i ich skutki).
Jak wiadomo zdarzaja się różni nauczyciele - wspaniale jak dziecko trafi na nauczyciela "z powołania", który dobrze je zrozumie i wesprze w rozwoju, zdarzają się też nauczyciele, którzy powinni zmienić czym prędzej zawód. Może być tak, że nauczyciel przelicza swoje możliwości i bierze na siebie za dużo, kiedy nie ma żadnego wsparcia trudno jest mu uporać się z pojedynczymi gagatkami w klasie, którzy potrafią zepsuć całą lekcję. Jako rodzice możemy mieć wpływ np. na to ażeby klasie przydzielono pomoc lub aby konkretne dziecko (nasze) uzyskało dokumenty, które umozłiwią mu indywidualne podajście. Nie obarczajmy wszystkim szkoły, być może problemy wychowawcze uwidaczniające się w szkole rozpoczynają się właśnie w domu, bo rozwód, bo kłótnia, bo choroba bliskich i dziecko sobie nie potrafi z takim problemem poradzić.
A jeśli ktoś wciąż uważa, że nauczyiel musi zawsze mieć sposób na dzieci to można zaproponować wychowawcy, że przeprowadzimy jakąś ciekawą lekcję w klasie naszego dziecka. Na pewno będzie dumne z rodzica, a i kiepski nauczyciel może czegoś się nauczy :)
Pozdrawiam :)
oczywiscie ze w domu...
oczywiście że wychowanie to zadanie i obowiązek rodziców, lecz w tym wątku poruszyłam kwestie szkoły , ponieważ zauważyłam, że szkoła często nie robi NIC !!!
Pozdrawiam Ania
Aniu, szkoda, że masz takie doświadczenia, że szkoła robi wielkie NIC. Napisz coś więcej, o jakie sytuacje chodzi i jakie są Twoje oczekiwania z nimi związane.
Na początek napiszę tak: wydaje mi się, że nauczyciele niewiele mogą zrobić. Oczywiście w zależności od wieku ucznia mogą to być różne działania. Najpierw jednak ostrzegają potem mogą pisać do rodziców czy rozmawiać z nimi, ale jeśli wiele razy się zawiedli na takiej "współpracy" to po prostu odpuszczają - wycofują się z wychowywania, uczą czego mają nauczyć i niech urwis idzie do domu. Przy 25 uczniach, tego jednego zaczyna się wtedy traktować jako zło konieczne, trzeba go jakoś znosić i starać się żeby inni na tym zbytnio nie tracili.
Kolejną kwestią jest, że nauczyciele i rodzice nie są zainteresowani współpracą kiedy jest dobrze (np.na początku roku szkolnego, kiedy właśnie można by wychowawcy zaproponować założenie maila do kontaktu rodzice-wychowawca; dodatkowy telefon komórkowy to koszta dla każdego i możliwość zbytniego naruszania prywatności nauczyciela, zaś listy lub kontakt przez dzienniczek/zeszyt ucznia mogą nie zawsze dotrzeć do odbiorcy).
W jakim wieku są Wasze dzieci? Jaki kontakt jest/był z wychowawcą? Kto go inicjował i z jakiego powodu? Pamiętajcie, że rodzic ma zawsze prawo (oczywiście nie naruszając prawa nauczyciela do życia prywatnego)do rozmowy na temat wyników czy zachowania dziecka w szkole. Nie musi to być termin zebrania, gdzie wszyscy inni rodzice będą słuchać, ale może spotkanie w cztery oczy. Co o tym myślicie? Czy w szkołach Waszych dzieci taka możłiwość wchodzi w grę?
ja jestem Pedagogiem szkolnym - jestem osobą młodą jak zaczynałam swoją pracę jako pedagog miałam tylko 26 lat czyli rok po studiach, i nikt mnie nie traktował poważnie - naszczęście tylko przez 2 miesięce póżniej uczniowie pzrzychodzili do mnie z każdym problemem - wiem co się dzieje w szkole - rozmawiam o problemach uczniów z nauczycielami- oczywiście są uczniowie, którzy poprosty są niegrzeczni i tyle, ale ja zawsze staram sie doszkać czegoś głębszego, ponieważ coś musi mieć swoja przyczynę- nic nie dzieje, sie bez powodu.
O taka pomoc mi chodzi czy, wasze dzieci mogą pójśc do pedagoga/psychologa/ nauczyciela i powiedzieć co sie dzieje. Ja mam 500 uczniów jest to nieduża szkoła, ale jak jest więcej z automatu jest jeszcze jeden pedagog, i wiem z własnego doświadczenia, że jeśli się chce można pomóc i wyłapać problemu uczniów,
Pozdrawiam Ania
ps, Uwielbiam swoją prace :):)
1 czerwca 2016 15:55 | ID: 1317568
Taki pedagog powinien byc w każdej szkole
1 czerwca 2016 21:12 | ID: 1317717
Taki pedagog powinien byc w każdej szkole
to prawda! brakuje pedagogów z powołaniem!
2 czerwca 2016 22:32 | ID: 1318018
Taki pedagog powinien byc w każdej szkole
Taki pedagog powinien byc w każdej szkole
to prawda! brakuje pedagogów z powołaniem!
ja uwielbiam swoją, pracę:):)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.