Dziecko mojej koleżanki zaczęło chodzi na brydża w szkole i bardzo się wciągnęło. Teraz często jeździ na turnieje i niczym innym się nie zajmuje. Moim zdaniem to kiepski pomysł, żeby nastolatka namawiać do grania w karty - ja bym nigdy mojemu dziecku nie pozwoliła na takie marnowanie czasu. Bałabym się, że zostanie hazardzistą Powiedziałam, tej koleżance, jakie jest moje zdanie, ale niestety mnie nie zrozumiała. Stwierdziła, że się nie znam, że opowiadam bzdury i ona bardzo się cieszy z pasji swojego syna. Kompletnie tego nie rozumiem. Od tego czasu nie rozmawiamy. Co sądzicie o tej sprawie? Ja nie widzę żadnych korzyści z grania w karty, a nawet uważam, że powinno to być zabronione w szkole, która ma uczyć, a nie zachęcać do hazardu...