Przyznam, że z dużym zdziwieniem przeczytałam dzisiaj o bardzo tragicznej sytuacji w życiu pewnego Amerykanina... Jego żona zmarła będąc w 7. miesiącu ciąży bliźniaczej. Mężczyzna uważa, że przynajmniej dzieci można było uratować wykonując w odpowiednim czasie cesarskie cięcie i wniósł w sprawę do sądu "o zawinienie śmierci".
Szpital, a raczej jego przedstwiciele, broni się przed oskarżeniem twierdząc, że "nie jest winien śmierci dwóch siedmiomiesięcznych płodów, bo "płody to nie ludzie". Sąd na razie zgadza się z prawnikami szpitala." Stanowisko to bulwersuje tym bardziej, że chodzi o szpital katolicki. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ
Co sądzicie o całej sytuacji? Czy sąd powinnien traktować to wydarzenie jako śmierć jednej osoby czy trzech?