Pytanie z przymrużeniem oka:)
- karetką
- samochodem
- pieszo
- autobusem
A może jeszcze inaczej?:-D
5 sierpnia 2013 21:11 | ID: 998755
ojciec moj golfem 2 gnał ze 120 km/h (jezuu jak ta stara buda w tym aucie nie rozleciała sie he he)
5 sierpnia 2013 21:15 | ID: 998756
Z córką pojechałam taxi, a z synem poszłam sama pieszo ....
5 sierpnia 2013 21:23 | ID: 998759
Z Matim pojechałam sama swoim autkiem( maluchem jeszcze!), Tata siedział z boku, Mam z tyłu, aby autko odprowadzić. Z Patrykiem Mąż mnie zawiózł:)
5 sierpnia 2013 21:24 | ID: 998760
ja samochodem zawiózł mnie szwagier.Było już po terminie miałam się zgłosić do szpitala konkretnego dnia więc nie było problemu z szukaniem transportu
5 sierpnia 2013 21:25 | ID: 998762
Mąż mnie wiózł a ja krzyczałam na Niego że za szybko, że mamy czas i żeby nie panikował :)
5 sierpnia 2013 22:25 | ID: 998811
5 sierpnia 2013 22:31 | ID: 998812
mąż mnie samochodem zawiózł
5 sierpnia 2013 22:36 | ID: 998816
Poszła bym piechotą, bo mam blizko, ale torba ciężka była :)
Tata mnie zawiózł, bo miałam sie po prostu zgłosić do szpitala, bo już po terminie byłam.
6 sierpnia 2013 07:04 | ID: 998833
Za pierwszym razem jechałam karetką. Za drugim Tato mnie zawiózł, bo byłam juz po terminie. I całe szczęście bo tej samej nocy urodziłam w ekspresowym tępie. Karetka by na pewno nie zdążyła.
6 sierpnia 2013 08:53 | ID: 998852
Mąż mnie zawiózł :) Szczęście, że udało mu się z pracy zdążyć wrócić :) Dobrze, że wziął sobie urlop trochę wcześniej, że dał sobie przetłumaczyć w końcu, że planowany termin porodu, to tak naprawdę data umowna, że może to być kilka dni przed, albo po :) Tp miałam na 13 marca, Mąż sobie urlop wziął od 7 marca, tak na wszelki wypadek, choć nie wierzył do końca, że to może być wcześniej :) Wrócił 6 mrca w nocy a 7 marca w nocy już mnie na porodówkę wiózł :)
6 sierpnia 2013 09:40 | ID: 998882
Ja miałam jechać tramwajem, bo nie miałam zamiaru jeszcze rodzić. Mąż akurat mial chwile wolnego w pracy i mnie podrzucił. Okazało sie,ze rodze i zostałam.
6 sierpnia 2013 09:40 | ID: 998883
Za pierwszym razem pojechałam karetką, bo była 4 w nocy, mąż ze strachu uciekł do pracy :) i jakoś nikt nie kwapił się żeby ze mną jechać (ale mamusia była przy mnie do odjazdu). Za drugim razem pojechałam autobusem, bo jechałam tylko na KTG, a po badaniu okazało się, że trzeba natychmiast rodzić, i tak rodziłam - bez swojej koszuli, głodna, bez picia, a mąż w delegacji.. Za trzecim razem w końcu udało się, starszaki zostały odstawione do babci, a ja pojechałam z mężem samochodem :)
6 sierpnia 2013 11:31 | ID: 998943
Ha ha ha - aż się zastanowiłam i nie pamiętam, jak to było z najstarszym synem... w dwóch następnych przypadkach mąż zawiózł mnie naszym samochodem... Jednak pamięć zawodna jest...
6 sierpnia 2013 11:38 | ID: 998952
mnie mąż zawiozł samochodem po drodze wrzeszcząc na pana w budzie który pilnował szlabanu przy szpitalu zeby nas wpuścił bo oczywiście pod szpitalem miejskim nie było miejsca. I krzyczał do niego: No kur** panie otwórz bo ona rodzi!!!!!!!! i pan otworzył a ja na samą myśl się śmieję!!
6 sierpnia 2013 11:50 | ID: 998965
samochodem z mezem bardzo szybko :P
6 sierpnia 2013 13:14 | ID: 998991
Za pierwszym i za drugim razem samochodem zawiózł mnie mąż. No i był już ze mną do samego końca :)
6 sierpnia 2013 17:07 | ID: 999118
Mąż mnie zawiózł samochodem.
6 sierpnia 2013 18:51 | ID: 999154
Samochodem :). Zawiozła mnie koleżanka :)
6 sierpnia 2013 20:15 | ID: 999174
Ja taksówką, a tylko dlatego, że autobus mi z przed nosa uciekł ;-) Doszłabym spacerkiem na porodówkę, bo urodziłam dopiero na drugi dzień cc ...
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.