Tigrina napisał 2010-11-21 21:47:56Nie miałabym problemu z rodzeniem przy studentach, jeśli byłyby to osoby, których nie znam- czyli anonimowe, jak większość ludzi na ulicy.
Ja też miałam praktyki (wprawdzie inne, bo w szkole, ale przecież któryś z rodziców mógłby się nie zgodzić, a nikt rodziców nie pytał).
W pracy też często szkolę nowe osoby (studenci okresowo pracują na umowę zlecenie dorywczo, to i rotacja u nich jest duża). I też wielu osobom to przeszkadza, ale ja też się kiedyś uczyłam tego, co robię- jeszcze się nie urodził taki człowiek, który by wszystkim dogodził ;)
Mówicie- intymne, prawda. Mówicie- tłum, show, widowisko, też prawda.
Tylko czy poród jest tak mało absorbującym cudem, że ktokolwiek ma dużo czasu zastanawiać się nad tym, ile osób dookoła niego chodzi i co te wszystkie osoby robią?
W największych bólach to nawet na lekarza się nie zwraca uwagi.
Nie chciałabym, żeby przy porodzie był mój Mąż. Na szczęście On również nie ma takiego życzenia. Nie życzyłabym sobie również żadnych znajomych osób typu sąsiadka, kuzynka, czy koleżanka. Cała reszta może sobie dreptać, jeśli to ulży w cierpieniu, a jeśli nie- przynajmniej będzie na kogo nawrzeszczeć, co by się lekarz nie obraził ;)
A ja akurat wolałam, aby były przy mnie osoby bliskie, niz obce. Nie sądzę tez aby studenci mieli mi ulżyc w cierpieniu, skoro dopiero sie uczą. Czułabym sie jak króliczek doswiadczalny. I jednak ja - mimo bólu - dokładnie widziałam ile jest przy mnie osób. Tłum studentów na pewno nie byłby dla mnie komfortowy i rozpraszałby mnie.