Witam. Jak w tytule wątku mój problem jest "prawie" typowy. Jestem 23-letnią dziewczyną. Od 6 lat jestem w ziązku, od 2,5 roku jestem mamą dziewczynki i jeszcze od 0,5 roku mamą chłopca. Do pierwszego porodu nasze życie seksualne było bardzo bujne, chęć na seks miałam może nawet większą niż partner (chociaż nie jakoś znacznie, raczej byliśmy dopasowani). Potem połóg, pieluchy, zmęczenie, hormony. Częstotliwość stosunków spadła do raz na póltora miesiąca. Chcieliśmy mieć dwoje dzieci w odstępie makimum 2 lata i udało się idealnie. Przy pierwszej okazji kiedy wróciła mi miesiączka po zaprzestaniu karmienia piersią (prawie półtora roku) zaszłam w kolejną ciążę. I znów to samo. Teraz syn ma 7 m-cy i wciąż intensywnie go karmię piersią. Od jego narodzin kochaliśmy się 3 razy, zawsze z ogromną satysfakcją dla ob stron. Jak łatwo się domyślić zależałoby nam na poprawie stanu rzeczy.
Jest jednak jedna rzecz która mnie niepokoi. Rozumiem zmęczenie, hormony (zwłaszcza przy karmieniu piersią), zniechęcenie rutyną i brakiem wspólnego samotnego czasu (mieszkamy w jednym domu z rodzicami, mamy mieszkanie na piętrze, cały czas w pokoju z dziećmi). Ale kiedy mąż mnie dotyka podświadomie odsuwam się od niego. Tzn sama się chętnie przytulam czy całuję ale kiedy mąż dotyka moich ud czy pośladków budzi się we mnie reakcja obronna. Mam ochotę na seks i tęsknię za nim, ale kiedy już ma do czegoś dojść sama przed sobą szkam wymówki: bo chce mi się już spać, bo dzieci się obudzą... Dotyk męża mnie denerwuje.
1. Czy to możliwe żeby to były tylko frustracja i hormony, czy raczej coś jeszcze?
2. Czy są jakieś sposoby na taki "kryzys"? (nie licząc terapii, bo na nią nie mam szans)
3. Czy mogę sobie robić nadzieję, że to minie samo z siebie, kiedy sytacja się unormuje, tj. będziemy mieli własny kąt, dzieci będą miały swój pokój, nie będzie rodziców pod nami, a ja przestanę karmić?
Z góry dziękuję za odpowiedź.