Witam,
jak jest wymionione w temacie, mam pewne problemy z orgazmem, a dokładniej z osiągnięciem go. W tym roku kończę 20 lat i jestem w stałym związku z chłopakiem od ponad roku, a nasze "życie łóżkowe" trwa około rok. Przez ten czas nie doszło jeszcze do stosunku seksualnego, wszystko zamyka się w pettingu. Przez ten cały okres nie dostałam jeszcze orgazmu, co zaczyna być w pewnym stopniu stresujące. Rozmawiałam też z przyjaciółkami, które powiedziały, że trzeba się poświęcić tylko temu, nie myśleć o niczym innym, że też miały z tym problem, ale że wystarczy poczekać i będzie ok. Ale czas mija, a tu jednak nic się nie zmienia. Kiedy chłopak pieści moje okolice intymne jest mi naprawdę dobrze. czuję narastające napięcie, uczucie, że jest jakby "coraz lepiej" i jest mi strasznie przyjemnie i jakby miało już się coś stać i w pewnym momencie, mimo że wszystko robi dobrze, już mi "wystarczy". Jakby to całe napięcie opada, a orgazm, który miał już nadchodzić, nagle się oddalił. Czasami miejsce intymne staje się w jakimś sensie "drażliwe", że już mi wystarczy i że ten dotyk nie sprawia już takiej przyjemności. Po takim stosunku, kiedy nagle takie napięcie opada, nie mogę powiedzieć, że czuję się jakaś niezaspokojona, bo jednak bardzo mi się to wszystko podoba i mi to wystarcza, jestem z tego zadowolona, ale jednak coś musi być nie tak...
Patrzyłam i szukałam tutaj podobnych wątków, lecz mój się różni jedną rzeczą-od paru miesięcy staram się masturbować, bo sami uznaliśmy, że może sama powinnam sprawdzić, co sprawia mi największą przyjemność. Po pierwsze, nie potrafię się dotykać dokładnie w to miejsce, jedynie mogę to robić przez majtki... Kiedy już bym miała siebie dotknąć, przestaje mi się to podobać, a co więcej, czuję się bardzo niezręcznie. Potrafię sama doprowadzić się do podobnego stanu podniecenia i tego narastającego napięcia, kiedy czasami nawet zaczynam stękać przez tą przyjemność, ale jednak tu pojawia się ten sam problem, w pewnym momencie nagle wszystko opada. i mimo tego, że po czymś takim starałam się kontynuować dalej to co robiłam, ta ochota potrafiła też od razu uciec.
Ostatni też na pewno ważny fakt-nie mamy żadnych poważnych problemów w naszym związku (nie licząc czasem jakiś drobnych kłótni, które mogą się zdażyć w ciągu dnia). Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że dogadujemy się jak mało kto i po prostu codziennie czuję się najszczęśliwszą kobietą na świecie, która unosi się te pare cm nad ziemią... :)
I oto jest mój problem, nie wiem czy coś jest ze mną nie tak i co za bardzo mogę z tym zrobić. Nie jest to rzecz, która strasznie przeszkadza. Ale jednak jest to coś anormalnego i fajnie by było znaleźć przyczynę tego problemu... I może co więcej jakieś rozwiązanie.
Z góry dziękuję i pozdrawiam :)