moja córka (wiek jak na suwaczku) w kwietniu miała bardzo ciężką anginę, zakończyło się hospitalizacją. wówczas na oddziale była konsultowana przez laryngologa, który stwierdził, ze wszystko jest w porządku i on nic niepokojącego nie widzi (no ciekawe jak miała zobaczyć, kiedy tak naprawdę nawet dziecka nie zbadała, tylko szybko szybko, byle odhaczyć). miesiąc później byłam z córką u innego laryngologa - pani doktor starała sę podejść do dziecka, jakoś ją zbadała. w sumie do sposobu badania zastrzeżeń nie mam. i tu tez niby wszytsko ok.
nasza pediatra na każdej wizycie powtarza, ze mała ma powiększone migdałki i jeśli chcemy to można by ten środkowy usunąć.
no i tak się teraz zastanawiam: czy jechać do jeszcze innego lekarza, takiego z podejściem i dobrym sprzętem?
mała ma trudności z oddychaniem przez nos, w dzień jeszcze jej to wychodzi, w nocy oddycha przez buzię. strasznie przy tym chrapie, nie raz aż się wybudza. niepokoją mnie jej migdałki, które wciąz są obrzmiałe.
powinnam w takiej sytuacji skonsultować córkę laryngologicznie, czy jednak odpuścić (np. mąż twierdzi że niepotrzebnie panikuję).
czy ewentualnie zgodzić się na usunięcie migdałka/migdałków?
więc uściślę - córka ma skończone 2,5 roku.
potrafiłam na lekcji się dławić.... w koncu ekspresowo trafiłam do szpitala i kłopoty się skończyły.
