Od około 2 miesięcy z moim 7,5 miesięcznym dzieckiem dzieje się coś niedobrego. Nagle robi się czerwona i strasznie się poci, wierzga nóżkami, zaciska piąstki a następnie płacze. Najpierw myślałam, że w ten sposób wykazuje swoje niezadowolenie i protestuje, żeby ją wziąć na rączki, bo robiła to tylko wtedy kiedy czegoś nie chciała, np siedzieć w foteliku i wózku bo tego nie lubi oraz przy jedzeniu, a jak ją wzięłam na rączki to się uspokajała. Ale to się zdarzało max 3 razy dziennie. Z czasem zaczęło się to nasilać i powtarzać częściej, więc zapytałam moją polożną co to może być, a ona na to, że to normalne, bo dzieci też mają prawo mieć różne bóle, wzdęcia, skoki rozwojowe, za którymi idzie cała seria dolegliwości oraz ząbkowanie i trzeba to poprostu przetrwać. Wspomniałam o tym też swojemu lekarzowi dziecięcemu gdy byliśmy na szczepieniu i odpowiedz była podobna. Jednak ostatni tydzień to już jest tak źle, że gorzej nie może być. Zachowuje się tak prawie cały dzień, obojętnie czy siedzi czy lezy, nie chce się bawić, nawet na rączkach marudzi, budzi się z krzykiem i jest cała mokra. Nakręciłam filmik i poszłam z tym do lekarza i lekarka nie ma pojęcia co jej jest, bo nigdy czegoś takiego nie widziała, ale widzi że ewidentnie coś ja boli. Dała nam kilka dni, kazała odstawić kaszkę i jak nie przejdzie to do szpitala na obserwacje. Chyba tyle to ja nie wytrzymam z nerwów. Nie wierze, że to zwykłe wzdęcia, bo robię wszystko co mogę, smaruję brzuszek olejkiem kminkowym, daję herbatke rumiankową, krople na wzdęcia, zmieniłam jej jadłospis na bardziej lekkostrawny i wykluczyłam z niego kaszkę, a zawiększyłam częstotliwość karmienia piersią i nic nie pomaga. Ząbkowanie tez odpada, bo odkąd to się dzieje to ząbka jak nie było tak nie ma. Dodam, że kupkę robi całkiem normalnie, raz dziennie i nie ma biegunki ani zatwardzenia, Może ktoś wie co to może być i jak temu zaradzić, bo umrę z nerwów nim wezmą nas do szpitala.