Witam. Zacznę wszystko od początku. W marcu tego roku związałem się z kobietą wychowującą 2 dzieci. Dziewczynka ma 3 lata, chłopiec rok (dokładniej 17mies). Problemy sprawia chłopczyk. Gdy poznałem ich matkę była to kobieta nierozstająca się z dziećmi. Nowa w naszym mieście, zero znajomych, ojciec widział tylko wyjścia do pracy a po niej gry komputerowe, więc nie było chwili by dzieci nie były z matką w 1 pokoju. Do toalety ciągnęła je ze sobą, podczas gotowania lub sprzątania mały był na jednej ręce. Później rozstanie i ja. Zależy mi na odciążeniu matki od obowiązków, zacząłem np od samodzielnych wyjść do sklepu (gdzie ja byłem wtedy z dziećmi itd), poza tym chcemy z moją partnerką spędzić czas razem. Ale syn jest wtedy nie do zniesienia. Gdy tylko ją widzi/słyszy od razu zanosi się płaczem, dopuki ta go nie weźmie na ręce. Podczas zabawy, gdy zobaczy, że przytulam jego matkę od razu zaczyna płakać. Gdy wstanie w nocy trzeba go wziąć i nosić bo gdy położymy go to okłada ją po twarzy żeby nie spała. Odkąd zaczął chodzić do żłobka, zaczął wręcz piszczeć jakbyśmy go ze skóry obdzierali... a teraz najlepsze... Nikt nam nie wierzy. Gdy tylko jest ktoś obcy w pobliżu, albo jest w żłobku, chłopiec jakby zamienia się w pluszaka. Siedzi, patrzy, czasem się uśmiechnie ale nic poza tym. Zamykamy się w domu i zaczyna się wszystko od nowa...
Nie wiemy co mamy z nim zrobić. Od jakiegoś czasu nawet córka nie może przytulić się do partnerki bo ten mały terrorysta zaczyna wyć. A ja nijak nie mogę pomóc bo przez pracę jestem w domu tylko tydzień w ciągu miesiąca. A jak tak dalej pójdzie to moja partnerka dostanie do głowy.
Z góry dziękuję za pomoc