Witam!
13 stycznia w 20 tygodniu ciąży, trafiłam do szpitala na zabieg założenia szwu okrężnego, ponieważ szyjka macicy skróciła mi się do 6,7mm. Wszystko było wporządku, aż do 31 stycznia kiedy odeszły mi wody. Trafiłam do szpitala odrazu został włączony antybiotyk i pobrane wymazy. Wymazy z dróg rodnych były czyste jedynie z krwi wychodził stan zapalny. Leżałam w szpitalu na oddziale dla leżących nie wstawałam nawet do toalety. Na usg stwierdzono bezwodzie i nóżkę synka w drogach rodnych. Po tygodniu zaczełam odczuwać delikatne skurcze, które próbowano powstrzymać kroplówkami z magnezem następnego dnia lekarz stwierdził 1,5cm rozwarcie, dostałam duphaston. W poniedziałek 9 lutego rozwarcie było już 3cm. o godz.8 przewieziono mnie na porodówkę, z krwi wyszło podniesione crp, dostałam oksytocynę na przyśpieszenie porodu. Synek urodził się żywy, zmarł po około 30min. Jeszcze przed porodem lekarze zastrzegli że nie będą ratować dziecka bo jest za małe. Z badania histo łożyska wynikało że przyczyną odejścia wód mogła być infekcja krwi. Chcielibyśmy z mężem spróbować jeszcze raz, ale strasznie się boję że to może się powtórzyć. I tu pojawia się moje pytanie, czy jest duże prawdopodobieństwo że sytuacja się powtórzy? Czy jest w ogóle sens próbować? Nie zniosę kolejnej straty...
Pozdrawiam