Witajcie :)
Mam pewien problem. Około 3 miesiące temu odstawiłam tabletki antykoncepcyjne. Później zabezpieczaliśmy się z chłopakiem prezerwatywami. We wtorek 1 kwietnia miałam wizytę kontrolną u ginekologa. Ostatniomiałam okres 21 lutego i powiadomiłam lekarza o tym i o tym, że odłożyłam tabletki. Czytałam, że po odłożeniu można nie mieć okresu przez jakiś czas. W pierwszym miesiącu dostałam tak jak zawsze okres, później spóźnił mi się kilka dni, nawet nie tydzień, a teraz jeszcze nie mam okresu. Pani doktor zrobiła mi USG i pokazała na monitorku, że szyjka macicy jest rozszerzona i mówiła, że tak jest albo na okres albo na ciążę. Wyczytałam też, że po rozszerzeniu szyjki, około 3 dni później dostaje się okres. Dziś jest już piątek a ja nadal nie mam okresu. Mam za 2 tygodnie znowu wizytę u lekarza, bo powiedziała, że mam przyjść po wyniki wymazu i na obserwacje możliwe, że ciąży. Zrobiłam we wtorek po południu po powrocie od lekarza test i był negatywny. Dziś wieczorem zrobiłam i również był negatywny. Jutro rano zrobię znowu. Zastanawia mnie to, czy okres mi się spóźnia z powodu odłożenia tabletek, czy jestem w ciąży...? Bardzo się nastawiłam na tę ciążę. Mam 25 lat i uważam, że już czas na mnie ;) Pozdrawiam :)