Duże poruszenie oraz lawinę dyskusji wywołał niedawny wywiad Tomasza Krzyżaka z księdzem profesorem Franciszkiem Longchamps de Bérier - członkiem zespołu ekspertów ds. bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski - opublikowany w tygodniku "Uważam Rze".
Burzę wywołało przede wszystkim te stwierdzenie duchownego:
Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych.
oraz m.in. nazywanie sztucznego zapłodnienia produkowaniem ludzi, a także nawiązania do klonowania czy aborcji.
Całą rozmowę można przeczytać TUTAJ
Na te słowa ostro zareagowało m.in. Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności Nasz Bocian, które wydało specjalny List Otwarty (można go przeczytać TUTAJ). Wypowiedź tę skrytykował również ks. Kazimierz Sowa...
A jak Wy podchodzicie to tych słów? Czy rzeczywiście są krzywdzące dla dzieci narodzonych dzięki in vitro oraz ich rodziców?