KasiaSlajd (2012-07-18 17:02:50)
Owszem, są adopcje zarodków, ale to Ty napisałaś, że swoje wolisz mrozić niż oddać, więc trafiłaś kulą w płot.
przyznam, że trochę nie rozumiem idealizacji adopcji zarodków. Nie mówię, że jej dokonałaś, ale mam takie poczucie, że opisywana jest dość... bezrefleksyjnie. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego mrożenie zarodków miałoby być przeciwstawiane oddaniu zarodków do adopcji?
Mrożenie jest znaną, bezpieczną techniką, bezstratną dla zarodków, nienarażającą ani ich struktury ani szans implantacyjnych. W zasadzie nie ma granicy czasowej precyzującej "bezpieczne mrożenie". Kiedyś, w epoce mrożenia metodą slow freezing, mówiono o względnie bezpiecznym okresie pięciu lat. Teraz w zasadzie powszechnie stosuje się technikę witryfikacji, która nie narzuca ograniczeń czasowych, zarodki są bezpieczne przez rok, pięć lat, dziesięć lat i trzydzieści lat. Pisząc "powszechnie" nie dam głowy za wszystkie placówki prywatne w Polsce, ale z pewnością powszechnie stosują ją duże placówki raportujące ESHRE (takich jest w Polsce obecnie 21).
Wracając do adopcji zarodków. To jest adopcja prenatalna. Ze wszystkimi jej skutkami. Obcej parze może się urodzić dziecko mające nasz garnitur genów, będące naszym biologicznym synem/córką, będące rodzeństwem naszych dzieci.
W odróżnieniu od adopcji społecznej nasze dziecko nigdy nie uzyska prawa do poznania swojej historii genetycznej, nie pozna naszych danych, nie pozna swojego rodzeństwa. Pozostanie w jakiejś części wykorzenione i choć będzie mieć kochających rodziców społecznych, to jego tożsamość będzie pozbawiona bardzo istotnego puzzla- wiedzy o jego pochodzeniu biologicznym, o chorobach rodzinnych, o rodzeństwie. To bardzo głęboka ingerencja w prawo dziecka- nie tylko tego urodzonego dzięki adopcji prenatalnej, ale także tego urodzonego wcześniej, jako jego rodzeństwo (mam nadzieję, że to zdanie nie brzmi zbyt niejasno). W polskim prawie nie istnieje pojęcie adopcji prenatalnej, nie ma przepisow i nie ma żadnych praw dla takiego dziecka, biorców i dawców, co czyni ten zabieg- w mojej ocenie- niezwykle ryzykownym z różnych punktow widzenia, także punktu etycznego.
Oczywiście mam świadomość, że większość par czekających na adopcję zarodka to ludzie świadomi, kochający, wydolni i tak dalej, ale mnie interesuje w tym poście stanowisko ewentualnych dawców oddających swoje zarodki do adopcji. Zdecydowanie nie powinna być to pochopna decyzja.
Tak wiec zestawiając decyzję o zamrożeniu zarodków na długi okres (zakladając, że mamy np. dwoje dzieci i nie planujemy w chwili obecnej trzeciego, a zostały nam np. 3 zarodki) z decyzją o przekazaniu tych trzech zarodków do adopcji prenatalnej, racjonalną wydaje mi się decyzja mrożenia.
Dlaczego?
Ponieważ jest odwracalna, nie narzuca presji czasu i w każdej chwili możemy zarodki odebrać (życie pisze różne scenariusze, w jednej chwili planujemy dwoje dzieci, a pięć lat później pojawia się marzenie o trzecim i środki na powiększenie rodziny), możemy także wciąż oddać je do adopcji bez narażania ich na jakiekolwiek ryzyko biologiczne. Natomiast adopcja prenatalna jest czynem dokonanym, klamka zapada i nie da się jej cofnąć- z chwilą przekazania zarodków do adopcji tracimy je, tracimy informacje o nich, nie wiemy co się z nimi dzieje dalej i do końca życia towarzyszy nam świadomośc, że gdzieś być może żyją nasze dzieci.
To wcale nieprosta świadomość. Czytałam wątek o dzieleniu się komórkami jajowymi i widziałam, że spora część forumowiczek chętnie by się nimi podzieliła. To myślenie intuicyjne, taka odruchowa chęć pomocy, jednak gamety i zarodki to nie jest krew i szpik. Z nich się rodzą realne istoty ludzkie posiadające DNA, swoje plany, marzenia, charakter i prawa do poznania tożsamości. Nie można tego lekceważyć.
Nie neguję przy tym idei dawstwa i biorstwa, ale to naprawdę nie są opcje dla każdego. Są to opcje, którym powinien towarzyszyć bardzo głęboki namysł i kilka powaznych pytań. Nie jest też przypadkiem, że wiele krajów zachodnich narzuca obowiązek konsultacji psychologicznej dla wszystkich pacjentów podchodzacych do dawstwa lub biorstwa gamet. Właśnie dlatego, ponieważ mówimy o potencjalnych ludziach, a nie o tkankach.