Wzloty i upadki Maniuśki i jej rodzinkiKategorie: Rodzicielstwo, Praca i kariera Liczba wpisów: 125, liczba wizyt: 244939 |
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 05-03-2012 22:13
Do września poczekam i wtedy pójdę do pracy, a czemu? Bo jak się pytaliśmy o kluby malucha czy prywatne żłobki liczyli sobie nawet do 650 zł!! No ceny przerażające. Więc teraz wezmę i zarejestruję małą do żłobka państwowego a już niedługo okaże się czy zostanie przyjęta. Szkoda mi troche, ale może Marek zaczeka na mnie. Kto wie? Jeszcze z nim pogadam.
A dni mi zleciały okropnie! W piątek szkoła do 20 i jak wróciłam to miałam jakąś załamkę, mąż zasnął nawet się nie przywitał więc jakoś tak mi się wszystko spiętrzyło i popłakałam sobie...ehh
W sobotę nie było lepiej. od 8.30 miałam znowu do 19 a że nie chciało mi się rano wstać to pojechałam na 10 na drugą w planie etykę (NUDY JAK CHOLERA)!! Ale gość z którymi mamy ostatnie zajęcia jest w porządku i już o 18 nas puścił. Więc mężulo mnie odebrał i pojechaliśmy prosto na imieniny mamy. Tam zaczęła mnie boleć głowa ze zmęczenia i wszystkiego naraz! @ jeszcze nie ma a powinna już być!! wrr Zresztą jakaś taka przybita chodze ostatnio, nic mi się nie chce, strajkuję bo nie sprzątam wcale, a co! Mi też się należy chwila odpoczynku!
W niedzielę spacer z małą, mężuś w pracy, potem mała spała , a ja razem z nią. A po spaniu, szybki obiadek i na gościnę do siostry mojej bo już ma następnego kameleona! Ten nazywa się TOŁDI. Jutro przy odrobinie czasu wrzucę fotki:) Posiedziałyśmy trochę i do domu, czas szybko zleciał, mała spać , a nam się zachciało zrobić pizzę. Więc jak już małą usypiałam, Maciek wyrabiał ciasto, a jak wróciłam to ciasto rosło a my ze szwagrem kroiliśmy składniki.
Dzisiaj spacerek z małą, potem obiad i zaprowadziłam małą do mamy bo miałam wizytę u lekarza. Wyniki wyszły dobrze, ale musiałam zapisać się do gastrologa.
Więc wszystko jakoś tak się nie układa po mojemu. No cóż...takie jest życie, raz wzloty a raz upadki. Ja teraz jestem w wielkim dole i nie wiem jak z niego wyjść!!
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 01-03-2012 22:49
Zmieniło się wszystko, jeszcze jakieś 20 minut temu szłam spotkać się z facetem który zaproponował mi pracę i miałam mu powiedzieć żeby szukał innej, tylko że dzisiaj mi zaproponował coś jeszcze, bo w ramach pracy u niego zrobiłabym staż i że po znajomości zamiast 800 zł które dotychczas mi zaproponował dałby 1000 zł i byłby elastyczny jeśli chodzi o moją szkołę w piątek. Biuro byśmy zamykali wcześniej. I sama nie wiem. Już mi się to podoba bardziej bo nie tylko mam pracę w CV ale również odbębniony staż za który bym miała płacone ZUS-y , ubiezpieczenie i inne pierdoły. No więc jak mąż wróci z pracy ponownie siadamy do tematu pracy. Bo teraz jest całkiem inna gadka i inna forma tej pracy. Trzeba pomyśleć a on się szczerze przyznał ,że widzi mnie na tym stanowisku bo uważa mnie za osobę zaufaną. A praca naprawdę nie jest trudna i pracochłonna. Tyle ,że szkoda mi trochę czasu straconego jeśli chodzi o rozwój Julki. Praca blisko i jest wiele argumentów na tak. No nic sama nie wymyślę, trzeba z mężem obgadać sprawę.
Byliśmy u dziadka, czas wykorzystany na maxa i dziadek był przeszczęśliwy że prawnusia tak szybko dorasta i sam powiedział ,że mała to psotnica. Gazety latały co i rusz, z ławy wszystko ściągała, a po fotelach i łóżku skakała jak chciała. Oj ten nasz maluch:) Nawet z dziadkiem zaliczyła czas sam na sam bo my poszliśmy na zakupy. A to ,że z szuflad wyrzucała wszystko co popadnie to dziadek jakoś lekceważył. Stwierdził ,że w domu jej nie pozwalamy to niech u niego popsoci:) Nawet byliśmy na cmentarzu u męża babci i dziadek się wzruszył że babcia nie miała szansy poznać prawnusi i mnie. No nie miała, tak samo moi dziadkowie nie mieli szansy jej poznać. No cóż takie jest życie, ale dopóki ma jeszcze pradziadków to będziemy dawać im szansę nacieszyć się tym jak dzieci szybko dorastają.
Święta spędzimy trochę w Olsztynie , a trochę u mojej babci w Jednorożcu. Na Wielkanoc przyjedzie dziadek męża w Lany poniedziałek z rana pojedziemy do mojej babci i tam zostaniemy na troszkę dłużej. Babcia moja mieszka trochę dalej więc nie ma takiej szansy by widzieć małą tak często jakby chciała , a jest do niej bardzo podobna. Mała ma nawet te same ruchy co babcia i tak samo rozczochrane włosy jak ona! heh
Mam nadzieję, że Wy też tak fajnie spędziliście czas jak i my?:)
Nadesłane przez: Maniuśka dnia 27-02-2012 23:40
Czy opowiadałam Wam kiedyś o mojej starszej o rok siostrze i szwagrze? Chyba nie, ale dzisiaj przyszło mi na myśl ,że opiszę Wam co to za egzotyczną hodowlę mają. Jakiś rok temu mój szwagier z siostrą byli w Holandii i tam nabyli węża. Boa-dusiciela. Biedny troszkę jest bo jest albinosem:) Narazie jest malutki bo ma około metra i narazie jest cienki, ale obserwując go co jakiś czas, to taki pulchniejszy się zrobił. Nie powiem, fajnie tak obserwować sobie takiego węża. Jak zasadniczo najpierw dusi a potem połyka sobie w całości myszy, jak zrzuca skórę i pije wodę!!
Ale ale...mało im było i od wczoraj są właścicielami Kameleona a w sumie Kameleonicy:D heh Pelasi, tak tak, wąż nazywa się Kamuflaż a kameleonica Pelasia. I co lepsze, jeszcze lada moment mają dokupić przyjaciela, by Pelasi nie było smutno i ma być do towarzystwa Leon!:)
Węża miałam już kilka razy na rękach, nie powiem dreszczyk emocji jest, bo to takie dziwne i w sumie nieprzewidywalne zwierzę, ale jest jeszcze do opanowania. A kameleon? Fajny do obserwacji i ma fajne łapki, takie czepiaki żeby mógł się utrzymywać. Dzisiaj Pelasia siedziała mi na karku i łaskotała mnie ogonem:) A Jula? Zaciekawiona jakimś nowym wielkim stworem którego mama lub ciocia trzymały na ręku bo ze względu na stresującą dla niego sytuacją, nowy dom, terrarium to robił się szaro- brązowy a to oznacza ,że jest mu źle i coś może dolegać, ale jak już brałyśmy ją na ręce robiła się zieloniutka.
Dzisiaj Julka nareszcie powiedziała że idzie do cioci Tasi, i całą drogę mi to powtarzała. Moja gadułka mała. Już nas spakowałam. Jutro o 10 wyjeżdżamy do Morąga. Więc mnie nie ma, przez dwa dni. Szkoda tylko, że na tak krótko, bo przydało by się więcej odpoczynku. No cóż, trzeba się cieszyć z tego co się ma!