Budżet rodzinnyKategorie: Pieniądze, Praca i kariera, Dom i ogród Liczba wpisów: 2, liczba wizyt: 13936 |
Nadesłane przez: RoksanaFox 09-08-2016 16:39
Caroline Malatesta szła do szpitala z nadzieją na naturalny poród, podczas którego jej prawa i decyzje będą szanowane. Zamiast tego została przywiązana do łóżka, a położne przez kilka minut przytrzymywały główkę dziecka, aby opóźnić poród do momentu pojawienia się lekarza. Teraz za swoje fizyczne i psychiczne cierpienia kobieta dostanie gigantyczne odszkodowanie.
Historii kobiet, które przeszły traumę w trakcie porodu jest na pęczki. Niewiele z nich ma potem siłę i odwagę, aby dochodzić sprawiedliwości przed sądem. Te, które się na to odważą, bardzo często są oczerniane, a z sali rozpraw wychodzą z niczym. Jednak historia Caroline Malatesty, choć przerażająca, ma pozytywne zakończenie. Oczywiście, o ile można uważać, że pieniądze, nawet gigantyczne, są w stanie zadośćuczynić za cierpienia, fizyczne urazy i psychologiczną traumę z jaką musi żyć kobieta, która doświadczyła przemocy na oddziale położniczym szpitala Brookwood Medical Center w Birmingham.
W 2012 roku Malatesta była w ciąży ze swoim czwartym dzieckiem. Planowała urodzić je w szpitalu, w którym przyszły na świat jej poprzednie dzieci. Jednak w drugim trymestrze dała się skusić fantastycznej ofercie szpitala Brookwood Medical Center, który obiecywał ciężarnym indywidualną opiekę i autonomię, porody w wodzie i komfortowe pokoje 1-osobowe. Zniechęcona doświadczeniami poprzednich porodów w szpitalu, w którym każda rodząca, czy chciała czy nie, dostawała znieczulenie zewnątrzoponowe i miała nacinane krocze, postanowiła urodzić synka w zupełnie innej atmosferze.
Caroline Malatesta szła do szpitala z nadzieją na naturalny poród, podczas którego jej prawa i decyzje będą szanowane. Zamiast tego została przywiązana do łóżka, a położne przez kilka minut przytrzymywały główkę dziecka, aby opóźnić poród do momentu pojawienia się lekarza. Teraz za swoje fizyczne i psychiczne cierpienia kobieta dostanie gigantyczne odszkodowanie.
Historii kobiet, które przeszły traumę w trakcie porodu jest na pęczki. Niewiele z nich ma potem siłę i odwagę, aby dochodzić sprawiedliwości przed sądem. Te, które się na to odważą, bardzo często są oczerniane, a z sali rozpraw wychodzą z niczym. Jednak historia Caroline Malatesty, choć przerażająca, ma pozytywne zakończenie. Oczywiście, o ile można uważać, że pieniądze, nawet gigantyczne, są w stanie zadośćuczynić za cierpienia, fizyczne urazy i psychologiczną traumę z jaką musi żyć kobieta, która doświadczyła przemocy na oddziale położniczym szpitala Brookwood Medical Center w Birmingham.
W 2012 roku Malatesta była w ciąży ze swoim czwartym dzieckiem. Planowała urodzić je w szpitalu, w którym przyszły na świat jej poprzednie dzieci. Jednak w drugim trymestrze dała się skusić fantastycznej ofercie szpitala Brookwood Medical Center, który obiecywał ciężarnym indywidualną opiekę i autonomię, porody w wodzie i komfortowe pokoje 1-osobowe. Zniechęcona doświadczeniami poprzednich porodów w szpitalu, w którym każda rodząca, czy chciała czy nie, dostawała znieczulenie zewnątrzoponowe i miała nacinane krocze, postanowiła urodzić synka w zupełnie innej atmosferze.
I faktycznie, była inna, choć zupełnie nie taka, jak obiecywał to folder reklamowy szpitala. Zamiast spokoju, szacunku i indywidualnej opieki, Caroline doświadczyła „przemocy położniczej” (termin określony prawnie w Meksyku czy Argentynie, coraz częściej stosowany w USA w kontekście traumy na sali porodowej wywołanej zachowaniem lekarzy i położnych). Pielęgniarki zmusiły ją do rodzenia na leżąco, z nogami przywiązanymi do podpórek, choć Caroline wyraźnie zaznaczała, że ta pozycja jej nie odpowiada. Następnie, gdy akcja porodowa zaczęła nabierać tempa, w oczekiwaniu na lekarzy, pielęgniarki przytrzymywały główkę chłopca w kanale rodnym, aby opóźnić narodziny. W efekcie doszło do naruszenia nerwu sromowego – Caroline do dziś leczy się na neuralgię nerwu sromowego, przyjmuje leki przeciwbólowe oraz chodzi na terapię, bo od 2012 nie może uporać się napadami paniki. Trauma dotknęła nie tylko kobietę, ale również jej męża.
Matka czwórki dzieci, która zajmuje się ich wychowaniem, postanowiła, że nie może milczeć na temat tego, co ją spotkało. Złożyła pozew przeciwko szpitalowi. Sprawa trwała dwa tygodnie. Przez 14 dni, codziennie Malatesta musiała opowiadać o tym, co ją spotkało i wysłuchiwać opinii pielęgniarek i lekarzy, którzy twierdzili, iż sama była sobie winna i swoim zachowaniem oraz sprzeciwem narażała zdrowie swoje i dziecka. Jednak ława przysięgłych nie przyjęła tłumaczeń personelu medycznego i przyznała rację powódce. A w ramach zadośćuczynienia Caroline i jej mąż mają otrzymać od szpitala 16 milionów dolarów.
Przedstawiciele Brookwood Medical Center wydali oświadczenie, w którym komentują wyrok: “Jesteśmy zawiedzeni werdyktem. Brookwood Baptist Medical Center stara się oferować doskonałą opiekę medyczną i satysfakcję, dlatego nie zgadzamy się z decyzją ławy przysięgłych.” Pytanie tylko, czy za tą niezgodą pójdzie też apelacja od decyzji sądu w Jefferson.
Osoby zajmujące prawami ciężarnych uważają, że wyrok w sprawie Malatesty to ogromny przełom, zwłaszcza w kontekście „przemocy położniczej” o której mówi się coraz częściej. Zjawisko to jest definiowane jako nieprawidłowe traktowanie rodzącej kobiety, od poniżania słownego aż po zmuszanie do przejścia zabiegów medycznych, jak cesarskie cięcie czy nacięcie krocza.
Ogromne zadośćuczynienie, jeśli zostanie podtrzymane, ma szansę być najlepszym ostrzeżeniem dla szpitali i personelu medycznego. Niestety, prawda jest taka, że dobro rodzącej nie jest wystarczającą motywacją, aby zapewnić jej godną opiekę. Co innego wizja ogromnych kar finansowych. Taka motywacja działa w każdej branży.