Planeta MKategorie: Żyj chwilą, Zainteresowania, Podróże Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 172616 |
Nadesłane przez: Monika_Pe 12-02-2014 14:57
... no i tak: w sobotę Monika bawiła się z Wami na imprezie "My Mamy Odpoczywamy", wieczorem zjadła najlepszą pizzę na świecie (z oscypkiem i żurawiną: wagon złota temu kto wymyślił oscypek i żurawinę podawane na pizzy!), popiła pysznym piwkiem a w niedzielę... no zaczęło się! Boli brzuch ale lekko... no trochę kłuje ale co tam! Spacer z Łazją, obiad u mamusi (nawet lepszy od tej pizzy!), poniedziałek : ból się nasila ale przecież ja nie mięczak więc siup do pracy i siedzę! Wtorek no ok już mnie boli tak, że decyzją ludków z pracy zbieram manatki i jadę na ostry dyżur a tam:
- wstępny ochrzan, że jak to na ostry dyżur a nie do przychodni rejonowej ("a próbowała się Pani kiedyś umówić w przychodni na numerek czy jak Panią coś boli to kolega lekarz z pokoju obok przyjmuje?" - pani spojrzała, ze zrozumieniem pokiwała głową, dokumenty wzięła i kazała czekać)
- czekanie: nie skłamię jeśli powiem, że czekałam 1,5 godziny na to, żeby zmierzono mi ciśnienie, następne 45 minut żeby wychylił się z okienka pan- krzyknął moje nazwisko i zaprosił na badanie.
- badanie: jak mi pan wbił paluchy w brzuch jak się zwinęłam z bólu to aż się pan uśmiechnął, stwierdził, że chyba jednak nie oszukuję i zaprosił na pobranie krwi i moczu do dalszych badań!
- pobranie: w miarę szybko, miła pani pielęgniarka - ucięłyśmy sobie krótką rozmowę na temat różnic i podobieństw w pracy handlowca i pielęgniarki na SOR'ze - ustaliłyśmy, że ona woli stres wynikający z odpowiedzialności za życie ludzi a ja wolę obracać się w środowisku transakcji finansowych ;-)
- i znowu czekanie - tym razem na wyniki krwi i moczu! Bo przecież nie zrobią mi od razu USG bo kasy brakuje na niepotrzebne badania... siedzę więc kolejne 1,5 godziny i czekam na tym niewygodnym krzesełku patrząc jak personel kręci się w zwolnionym tempie między jednym a drugim pokojem (no już mogliby zagęścić ruchy chociażby po to by ludzi nie denerwować tym żółwim tempem!)
- umilanie czekania! Próbowałam- pierwsze 1,5 godziny korzystałam z internetu w telefonie ale jak telefon odmówił posłuszeństwa musiałam przejść na bardziej "inteligentne" formy umilania czekania a mianowicie czytanie ksiązki. Pech chciał, że przy sobie miałam tylko Carrie Kinga i to po angielsku...niestety trudne słowa w połączeniu z bólem i głodem pokonały mnie po 5 stronach czytania. Pozostało zatem patrzenie na puste ściany...
- diagnoza! i tu pan już nie krył śmiechu (albo radości, że nie będzie musiał operować :)) - otrzymałam receptę, zalecenie odpoczynku i sio do domu bo w kolejce w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym czekło kolejnych 60 pacjentów...
A dzisiaj leżenie w domu przy komputerze umila mi Łajza, która doskonale rozumie, że pani jest chora i grzecznie leży po prawicy od czasu do czasu tylko zaglądając do laptopa jakby sprawdzał czy serio pracuję czy tylko udaję... bo wiadomo jakbym udawała to trzebaby by było mnie na jakiś spacer wyciagnąć ;-)