Wzloty i upadki Maniuśki i jej rodzinkiKategorie: Rodzicielstwo, Praca i kariera Liczba wpisów: 125, liczba wizyt: 245045 |
Nadesłane przez: Maniuśka 24-08-2011 23:06
Wczoraj wróciliśmy ale nie miałam siły pisać.Wszyscy byliśmy padnięci i szybko poszliśmy spać...
Rzeczywistość mnie przygniotła i to aż za bardzo!Nie chciało mi się wracać wcale.Ale zacznę od początku:
W niedzielę po 12 wyjechaliśmy,po 1,5 godzinie dotarliśmy na miejsce gdzie czekała na nas moja babcia i moi rodzice którzy przyjechali dzień wcześniej.Zjedliśmy obiadek,chwila odpoczynku i wybraliśmy się na cmentarz z całą familią,do dziadków i babci.Smutno mi jak cholera bo nie poznali swojej prawnuczki,a napewno by się cieszyli!Z cmentarza wózkiem na piechotkę do domu,o dziwo mała cały czas spała!Czyli 4 km w jedną stronę i 4 w drodze powrotnej!a i w samochodzie spała cały czas!Było ciepło więc zdecydowaliśmy się na grila.
Gdy przyszła pora na spanie Julki,poszłam dom dalej,bo tam mieszkała moja 2 babcia z synem,żoną i córkami.Babci juz nie ma,ale reszta została wieę na nocleg wybraliśmy się do nich ,żeby było po połowie uciechy.
Następny dzień mijał jeszcze szybciej,aż za bardzo!wstaliśmy rano,śniadanko,mała kasza i zabawa,bo ciocia z dziewczynami mają psa więc Julka biegała po podłodze za psem który był równie szczęśliwy jak i ona!Niestety deszcz pokrzyżował nam plany i siedzieliśmy trochę w domu,ale jak się rozpogodziło to odrazu na spacer i zakupy!Bo uwielbiam tam kupować sobie ubrania,bo są tańsze,duży wybór i jakoś tak mi się już utarło ,że jak Jednorożec to i zakupy ubraniowe,ale nic sobie nie wypatrzyłam.Mój tata Julce zawiesił hustawkę więc mała zaliczyła pierwsze huśtanie się i była szczęśliwa dopóki nie zaczęła gryźć szczebelek od drewnianej huśtawki i nie uderzyła się kilka razy w rozpulchnione dziąsełka.
I tak chodziliśmy od jednych do drugich,potem do trzecich...Wypad udany,ja szczęśliwa,tyle ,że za mało tego wiejskiego powietrza i tej sielanki ,bo każdy chciał się opiekować małą...;)No i widok babci która powtarza mi co chwila to samo.potrafiła w ciągu godziny opowiedzieć mi tę samą historię 10 razy,ale ona nie pamiętała o tym!Cieszyła się bardzo, że przyjechaliśmy,że teraz takie fajne nowoczesne wynalazki są jak łóżeczko turystyczne,podgrzewacz do butelek itd.
a dzisiaj?
Dzisiaj pobudka z rana,potem Julka przysnęła razem z nami,a jak wstaliśmy to ruszyliśmy na podbój miasta.Najpierw odwiedziny u babci męża-prababci Julki która opiekuje się prawie 3 letnim wnukiem ,a ma 72 lata,ledwo chodzi i ogólnie już nie czuje się najlepiej ,ale syn nie widzi problemu,dlatego Piotrka do przedszkola w tym roku jeszcze nie wysłał...ehh szkoda gadać.Potem z nowości usłyszeliśmy ,że z babki rodziny ktoś urodził chłopca i że Julka ma kuzyna.Czemu pisze ktoś?Bo mąż nie zna babci rodziny,ani tego ktosia co począł te dziecko ,a jest podobno jakimś tam kuzynem czy kimś takim.
Najbardziej rozbraja mnie to ,że babcia wie wszystko o Piotrusiu,ile ważył ile mierzył jak się urodził,o tym chłopcu co się urodził też wszystko pamięta ,a o tym jak jedyna dziewczyna w rodzinie najbliższej ma na imię to już nie pamięta,a o jakich kolwiek parametrrach życiowych po urodzeniu nie!Wie kiedy Piotrusiowi wyszedł ząbek,kiedy stanął na nożki i zaczął chodzić,ale co się dotyczy naszego dziecka nie wie nic...przykre!Bo ona ma 3 wnuków tyle ,że o Piotrusiu wie wszystko i pamięta wszystko ,a o tym jaki był mój mąż w dzieciństwie czy jego brat to już nie.Ahh szkoda gadać mówię Wam!
Potem pojechaliśmy do reala kupić zapas kaszek,kilka deserków i jakieś tam moje bzdury.
I co?Mąż mnie nagadał żebym kupiła sobie adidasy,bo moje popękały w dziwnych miejscach i jestem zła bo sobie kupiłam ,no fajnie jestem zadowolona tyle ,że to mąż pilniej potrzebuje butów niż ja!Bo to on co każdy deszczowy dzień przychodzi w mokrych skarpetkach i to on na drugi dzień ma katar i kicha,a nie ja...Ale on twierdzi ,że butów nie potrzebuje!Jak my się wyrobimy ze wszystkimi wydatkami?Musimy kupić małej fotelik do samochodu bo ten jest za mały już,zapłacić pierwszą ratę za moje studia,kupić buty Maćkowi no i mi spodnie bo moje ulubione się przetarły:(
Aj nie chce o tym nawet myśleć bo przygnębienie wzrasta ostatnio coraz mocniej...niestety...:(
Aaaa i jak byłam w Jednorożcu to napiłam się mleka krowiego!3 szklanki ciurkiem!Mówię Wam pychota!