Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 231211 |
Nadesłane przez: exarol dnia 07-09-2015 20:51
Ten żłobek mnie wykończy!
Jak świat światem i jak historia Mani sięga, moje dziecko zawsze, ale to zawsze w komplecie z nowymi zębami miało karat. Katarem zębowym nikogo nie zarazi, nikomu krzywdy nie zrobi i tak na prawdę jedyną osobą, której taki katar przeszkadza jest moje dziecko a i tu muszę przyznać, że Majucha tak szczerze to ma ten katar w nosie :P Niestety znalażły się osoby, którym ten katar nie odpowiada i są to Panie żłobianki. Zawiozłam dzisiaj małą na 7:30 do żłobka a o 8:30 dostałam telefon, żeby odebrać dziecko bo ma ropny katar. Skończyłam co robiłam, wsiadłam w auto i pojechałam. Nauczycielka oddała mi dziecko tłumacząc, że jest na pewno chore, że teraz jej katarek jest wodnisty, ale ona zaręcza, że 15 minut temu był ropny. Cóż miałam zrobić, przebrałam małą, zapakowałam do auta i pojechałyśmy do domu. W domu wytarłam małej nosek chusteczką ( wiem głupia matka jestem, pojechałam bez chusteczek po bardzo zakatarzoną córkę) , no więc przetarłam jej tego nochala i do wieczora po katarze słuch zaginął.
I co ja mam teraz zrobić? Aktualnie jestem w domu, w przypadku takich fanaberii Pań ze żłobka mogę Majsię odebrać, ale kiedy wrócę do pracy będzie to niewykonalne. Zaznaczę tu, że w ubiegłym tygodniu kiedy czepiano się naszego kataru przyniosłam zaświadczenie od lekarza, że mała jest zdrowa i nadaje się do uczęszczania na zajęcia w żłobku, jutro również jadę do lekarza i jestem przekonana, że również takie zaświadczenie dostanę. I tak to ma teraz wyglądać? Będę co tydzien jeździła po zaświadczenia i co tydzień będę udowadniała, że mojemu dziecku nic nie jest, no ja się nie znam, ale według mnie to jest to chore. Nie mówiąc już o tym, że teraz rozumiem kolejki do pediatry w naszej przychodni. Załamana jestem...
Macie jakieś cudowne sposoby na katar, może jeszcze można nas jakoś uratować :(
Nadesłane przez: exarol dnia 06-09-2015 10:58
Dzień dobry mamuśki :) w końcu po prawie dwóch tygodni męczarni piszę do Was jak człowiek z komputera a nie z telefonu. Wczoraj, w końcu mój mąż znalazł czas aby pojechać do sklepu i sprawić mi duuuużo radośc :) przy okazji naciągnęłam go na przedmiot, o który walczyłam w chyba każdym konkursie organiizowanym w sieci, a dokładnie o tablet dla małej Kiano KID Pad. Czy uważam, że 14 miesięczne dziecko potrzebuje tableta, oczywiście, że nie, ale ponieważ i tak planowaliśmy taki zakup, pomyślałam, że fajnie jeśli będzie to Kiano. O tablecie jeszcze Wam napiszę w osobnym wpisie, dzisiaj chciałam opowiedzieć o agresji półtorarocznych maluchów z Majowego żłobka.
W naszym żłobka adaptacja dzieci rozpoczęła się jeszcze w sierpniu i wyglądalo to tak, że dzieci przychodziły na godzinkę, bawiły się ze "starymi dziećmi" a mama siedziała w kącie i się przyglądała. Byłam strasznie dumna z małej ponieważ świetnie sobie radziła, nie przesiadywała mi na kolanach i ogólnie, jak dla niej, mogłoby mnie tam nie być. Do czasu. Do czasu aż pewna dużo starsza ( połtoraroczna) dziewczynka pchnęła Maję w plecy co skończyło się upadkiem, a później po niej przeszła. To był taki moment, w którym moje dziecko stwierdziło, że jednak żłobek jest "be". Majucha nie jest święta, wiele razy przeszło po młodszej koleżance, czy uderzyło inne dziecko aby zdobyć wymarzoną w tej chwili zabawkę, ale to wszystko miało miejsce gdy Mania miała 10 miesięcy, no góra rok. Nie jestem jeszcze mamą półtorarocznego dziecka, ale wydaje mi się, że chyba można jakoś takiemu dużemu już maluchowi wytłumaczyć, że nie ładnie jest tak rabić. Nie była to niestety pierwsza akcja tego typu w wykonaniu tej dziewczynki, ale kiedy opuszczałyśmy tę wspólną adaptację miałam nadzieję, że jakoś się to ułoży. W tym miejscu chciałam jeszcze zauwazyć, że Mania jest w żłobku na trochę straconej pozycji. Po pierwsze jest najmłodsza w grupie, a po drugie dopiero zaczęła chodzić, niemalże każde pchnięcie jej kończy się na ziemi. Wiem, że to się zmieni i już w krótce mała będzie chodziła pięknie, ale na razie, myślę że, przegrywa ze starszakami na stracie :(
Ale wracając do tematu agresji. Od wtorku Majsia chodzi do żłobka już tak można powiedzieć regularnie, zawożę ją na 7:30, a odbieram o 12 i absolutnie nie wiem już co dzieje się za kolorowymi drzwiami. Nie może być bardzo źle, ponieważ moja córcia nie odgrywa Dantejskich scen przed wejściem, nie zalewa się łzami wczepiona w moja nogę i ogólnie wychodzi z domu raczej chętnie. Moją uwagę zwrócilo jednak jedno zachowanie małej, po pierwszym dniu w żłobku mój mąż wraz z Mają wyszedł przed blok, gdzie byli również nasi znajomi z 7-mio miesięcznym synkiem. Ja tego co prawda nie widziałam, ale koleżanka powiedziała mi, że kiedy maluch naszych znajomych szturchnął małą w plecki nóżką, Majucha wpadła w chisterię. Takie zachowanie do niej nie pasuje i było to coś dziwnego, ponieważ o tej pory moja dzidzia albo nie zareagowałaby na taką zaczepkę, albo by oddała. Wieczór też nie należał do standardowych, a to dlatego, że kiedy Maja już zasnęła, budziła się trzy razy z płaczem. Budziła to może nie najlepsze określenie, ponieważ ona nadal spała, ale krzyczała przez sen i dopiero kiedy podeszłam do niej, pogłaskałam po głowce, uspokajała się i szła spać dalej.
Długo walczyłam ze sobą aby spytać co tam w tym żłobku się dzieje i w piątek zebrałam się na odwagę. Podczas rozmowy z opekunką od razu zaznaczyłam, że nie jestem zła, a jedynie chcę wiedzieć czego oczekiwać po dziecku. W odpowiedzi dowiedziałam się, że "stare dzieci" walczą o swoją pozycję, ale nowe się nie dają. Że nic strasznego się wśród dzieci nie dzieje. Ale jakoś mi to tak sztucznie i naciąganie zabrzmiało, ponieważ Pani opiekunka nidy nie użyła imienia Mai a mówiła ogólnie, a proszę o wybaczenie, w tyłku mam to co się ogolnie w grupie dzieje, a jestem ciekawa co dzieje się u mojego dziecka, które bądź co bądź bedę zostawiała w tym miejscu na pół dnia jeszcze przez dwa lata.
Ja się o Maję nie boję, daję jej jeszcze z dwa miesiące ( do czasu, aż zacznie pewnie śmigać) i jestem przekonana, że to ona zacznie rządzić, bo taki ma charakterek, który potwierdziła już wielokrotnie podczas zabawy z dziećmi w swoim wieku. Boję się jedynie, aby mała nie wyniosła ze żłobka agresji względem innych dzieci, ponieważ, przynajmniej według mnie, w żłobku kiedy jedno dziecko zrobi coś drugiemu winna jest opiekunka, ponieważ nie dopilnowała, ale w przedszkolu to już ja będę miała problem, a wolałabym nie martwić się o takie rzeczy jak zachowanie mojego diecka.
Powiedzcie mi. Miałyście podobne problemy? Co robiłyście?
Nadesłane przez: exarol dnia 15-08-2015 12:02
W tym roku lato rozpieszcza nas pogodą. Oczywiście żartuję, pogoda w tym roku przegina, a szukając orzeźwienia pomyślałam, że spróbuję skopiować lemoniadę, którą piliśmy podczas naszego urlopu. Lemoniada naszej gospodyni była wykonana w theromixie, którego nie posiadam i pewnie nigdy posiadać nie będę ( co nie znaczy, że nie chciałabym ) tak czy inaczej Pani z zamku zarzekała się, że bez thermomixa tej lemoniady nie da się zrobić. A jednak…
Do przygotowania lemoniady będziesz potrzebowała:
1,5 litra wody mineralnej ( niegazowanej)
2-3 cytryny w zależności od stopnia kwaśności jaki preferujesz
pęczek natki pietruszki
5-7 łyżek cukry trzcinowego ( sama musisz dosłodzić lemoniadę, tak aby jej smak odpowiadał Tobie )
No to działamy
Cytryny obierz ze skórki i pokrój w ćwiartki
Umyj natkę
Do miski lub kielicha miksera wlej 1 litr wody, wrzuć cytryny i matkę, oraz dodaj z 4-5 łyżek cukru
Miksuj/blenduj wszystko do momentu gdy zauważysz, że natka jest już porządnie rozdrobniona
Przelej wszystko do drugiej miski odcedzając miąższ cytryn i natkę przez bardzo drobne sitko
Sprawdź, czy opowiada Ci poziom słodkości lemoniady, jeśli tak to super, możesz dodać resztę wody cieszyć się tym wspaniałym smakiem, jeśli nie, dodaj jeszcze cukier i przez chwilę miksuj do momentu aż smak będzie satysfakcjonujący
Lemoniada jak to lemoniada jest raczej kwaśna, dlatego polecam podawać ją w szklankach z krawędzią oblepioną cukrem
Smacznego