kobieta na swoimKategorie: Praca i kariera, Rozwój, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 133672 |
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 17-10-2012 21:42
Od kilku lat moje dziecię ma narzeczonego. Dowiedziałam się o tym będąc z nią dawno temu na imprezie przedszkolnej. Podczas balu andrzejkowego wszystkie dziewczynki przekłuwały wielkie serce z męskimi imionami. Moja córcia wbiła igłę w Pawła. Mówię do niej: „No to wiemy, kto jest Ci przeznaczony”, na co ona, że od dawna już wie, że jej przyszłym mężem będzie Paweł Sadowski. Dobra, pomyślałam i zaczęłam szybciutko przeszukiwać zakamarki myślowe , by znaleźć chłopca o tym nazwisku. Nie udało się. Pytam więc dziecko, skąd zna takiego kawalera. Ona mi na to, że jeszcze go nie zna, ale na pewno pozna kiedyś i wyjdzie za niego za mąż . Będą mieli trójkę dzieci. „Matko jedyna!” Zobaczyłam siebie w roli potrójnej babci i zrobiło mi się gorąco. Minęło jakieś sześć lat i kiedy pytam Ją, jak widzi swoją przyszłość, opowiada mi zawsze o nikomu nie znanym Pawle Sadowskim. Na szczęście Paweł będzie lekarzem pediatrą i poznają się z na studiach więc trochę jestem spokojniejsza…
Ula
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 15-10-2012 22:01
Czy komuś jeszcze oprócz mnie zdarza się tak, że otwiera oczy w poniedziałek rano i myśli sobie : „Przed chwilą zaczynał się weekend, miałam tysiąc planów, nie zdążyłam ze wszystkim, a tu wyłazi mi spod łóżka wredny poniedziałek”. I wcale nie o to chodzi, że nie lubię swojej pracy, wręcz przeciwnie, ale o za krótką sobotę. Kazałam sobie zebrać się do tzw. kupy , oddelegowałam dziecię do szkoły i ruszyłam w wir. Nie wiem, czy każdy, kto zaczyna prowadzić własną firmę ma tak, że gubi się we wszystkich obocznych sprawach. Nie mogę po prostu zająć się tym, co lubię i umiem, tylko muszę wykonać całą masę jakiś głupot w postaci wyliczeń, list, opłat , faktur itp. W związku z powyższym zanim się ogarnę , tracę całe godziny. Na szczęście jest ONA! Mrówka jedna, która wszystko wie , a z Zusem to normalnie beczkę soli zjadła. Izabelka oczywiście. Zajrzy w parę miejsc w kompie i ma gotową odpowiedź. Tak więc rano miałam lekki zjazd emocjonalny, ale już w południe buchałam energią jak parowóz. Sprawiła to też Ania , nieoceniona koleżanka z Poznania, która bardzo nas wspiera i wyjada moje zapasy ogórków w zalewie curry . Dzieli się swoim doświadczeniem biznesowym i poprowadzi u nas innowacyjne zajęcia dla maluszków. Po południu nakarmiłam rodzinkę (obiad w szkolnej stołówce był niejadalny) i powiozłam dziecko do firmy na zajęcia ze sztuki. A tu ruch! I to jest to, co Tygrysy lubią najbardziej! Ludzie nakręcają mnie w niesamowity sposób, a ci życzliwi szczególnie. Podsumowanie dnia: poniedziałki nie są takie straszne, jak je malują - przynajmniej czasami!
Ula
Nadesłane przez: strefarozwoju dnia 14-10-2012 01:16
Acha! Dziś nie będę narzekać! Postanowienie odgórne – czyli Iza mi kazała. Iza jest moją przyjaciółką od czasów studiów i partnerką biznesową. Najpierw strategicznie mnie pochwaliła, powiedziała, że podobają jej się moje wpisy na blogu. Posłodziła w kilku zdaniach i delikatnie zasugerowała, że za dużo jęczę, a przecież nie mam aż tylu powodów. Prawdą jest, że w moich oczach Iza jest dużo silniejszą kobietą ode mnie. Ja , chodząca bomba emocjonalna – Izabela – stonowana i logiczna. Uwaga! Będzie bez jęczenia! To był „dobryj deń”. Poznałyśmy kilku świetnych ludzi: małżeństwo z kolorowymi walizkami, w których mieszkają cudne, szmaciane lalki (moje dziecię właśnie śpi z jedną z nich). Kobiety handlujące kosmetykami, dziewczynę z sąsiedztwa - matkę dwójki dzieci, poszukującej ciekawych zajęć dla synka. Wpadli też starzy znajomi , w tym Ewa, szalona kobieta. Przyniosła worek prezentów i innych „przydasiów ", ponieważ wyjeżdża jutro za granicę i robi czystkę w mieszkaniu.
W domu mąż wystąpił w nowej odsłonie – ugotował buraczkową – pyszną! Mało tego, zaplanował obiad na jutro, żebym mogła swobodnie zająć się pracą. Zuch! Można nie jęczeć, można. Iza! Oczekuję publicznej pochwały !
Ula