Babcia i nie tylkoKategorie: Fotografia, Dom i ogród Liczba wpisów: 38, liczba wizyt: 117327 |
Nadesłane przez: Krysta dnia 07-09-2012 08:28
A mój hiszpański kot dopiero wczoraj wrócił po paru tygodniach. Już położyłam na nim krzyżyk, a tu proszę jest. Antoś zadzwonił, żebym przyniosła do nowego domu "psi proszek". Myślałam że sie skaleczył, a tu proszę przyszedł Pako. Miał pełno kleszczy, poharatany tyłek, strasznie chudy i głodny. O[patrzyliśmy go jak się nalezy, w nocy przytulił się do mnie i spał nie ruszając sie prawie wcale. A przecież ja dla niego praktycznie jestem obca.
Zadzwoniłam w nocy do Stasi, bardzo sie ucieszyła. Stasię zna z Hiszpanii, bo była u nich parę miesięcy. Teraz Pako siedzi na maszynie do szycia i spagląda co robię.
Dobrze, że moim Hiszpankom nie mówiłam, że ich kot zginął.
Co do "psiego proszku" jest to dermatol, kiedyś dostałam go w aptece , żeby posypać psu grzbiet na którym miał ranę. Okazało się, że rana a właściwie to jakaś choroba skóry, bardzo szybko po tym proszku się zagoiła. Posypujemy tym proszkiem różne otarcia skóry i niewielkie ranki nasze i naszych pupili. Bardzo dobrze zasusza. W naszej rodzinie funkcjonuje to jako "psi proszek". Rozmawiałam kiedyś w aptece z aptekarką na temat tego dermatolu. powiedziała, że to stary i dobry lek.
Nadesłane przez: Krysta dnia 18-08-2012 19:31
A kota nie ma już drugi dzień. Najpierw był przez miesiac w Olsztynie, to zaczął sprowadzać dziewczyny i też go nie było po parę dni. Ale wracał. Najgorsze, ze załatwiał się w łazience obok kuwety na dywanik i potem ten dywanik ładnie składał w kostkę. Więc Stasia przywiozła go znów na wieś. Próbowałam go do siebie przyzwyczaić, ale on wraca tylko do domu córki, więc codziennie chodzę i otwieram mu okno.
Ze zwięrzętami to tak już jest, przedtem mieliśmy psa w Olsztynie, nie lubił wsi, gryzł się z tutejszymi psami i nie załatwił się bez smyczy. A na wsi nie będę małego psiaka ciagać na smyczy. Obciach. Więc pies mieszkał sobie sam w Olsztynie i ciągle ktoś musiał jeździć, aby go wyprowadzić. A żywotny był bestia, żył 23 lata. W końcu trzeba było go uśpić, bo przestał chodzić i robił pod siebie. Aż dziw jak można do zwierzaka się przyzwyczaić. Praktycznie to już go nikt nie lubił, bo i śmierdział okropnie, ale gdy odszedł (że tak ładnie napiszę) wszyscy płakali. No może nie wszyscy, ale Ci co go najbardziej nie lubili mieli łzy w oczach.
Zawsze mówię, nigdy żadnego zwierzaka, teraz mam tylko małego yorka ( no powiedzmy, ze york) i tylko dwa koty , no i tego paszportowego hiszpana z połamanym w kilku miejscach ogonem. Podobno syjamskie tak mają.
Nadesłane przez: Krysta dnia 16-08-2012 10:20
Wnuki odjechały, nareszcie troszkę spokoju, no nie powiem że było źle, ale z jedzeniem to już koszmar. Czym je w domu karmią, bo ja już nie miałam pomysłu. Jeszxcze jak dziadek stał i krzyczał , dosłownie to jadły. Teraz Adasia też nie ma, pojechał na zawody do wnuczka. A ja we wtorek i dziś zrobiłam w końcu porządek w foliach. Zebrałam trochę dojrzałych pomidorów na przeciery. Nie do wiary, ile tych pomidorów w tym roku jest. Wszyscy wyworza całe skrzynki, a ciagle w folii czerwono. Oby tak dalej. Teraz podlałam gnojówką z pokrzyw skrz6ypu i liści pomidorów. Siedzę przy komputerze i śmierdzę dokładnie. Zastanawiam się czy przebrać się i wykąpać czy iść i podlewać dalej tą gnojówka co się tam da.
Mam grządkę mieczyków z kolekcji forumowej koleżanki sa prześliczne. Adaś się śmieje, że prowadzam wycieczki na pole żeby się pochwalić tymi mieczykami. Są cudowne. Feeria barw i kształtów.
A tak to jak zwykle praca. Czasami padam wieczorem. W piatek kolację mi do łóżka przynosili. Jak na razie o wakacjach nie ma co marzyć. Z Mamą nie ma kto zostać. Gdy powiedziałam Adasiowi, ze chcę w lutym jechać na tydzień do Rzymu, to od razu się obraził i powiedział, że z Mamą nie zostanie. I dotrzymał słowa, w zeszłym tygodniu mieliśmy w rodzinie pogrzeb, chciałam jechać, ale Adaś nie wrócił z Olsztyna, niby to zapomniał, ale ja swoje wiem. Nie wymawiałam mu tego, ale w stosownej chwili pewnie wykorzystam.
Przez pobyt na wsi uzbierało mi się trochę pieniędzy, zastanawiam się na co je wydać. Gdy jesteśmy w miescie zawsze wszystko sie wydaje, jednak wieś jest tańsza. Tak prawdę mówiąc nigdy nie miałam tyle pieniędzy co teraz i chyba zaczynam rozumieć tych co mają, bo szkoda mi jest ich wydać na byle co. Chyba zacznę być skąpa. No dzieciom nie załuję, ale Adasia odstawiłam już od kasy. Nie chce się dzielić swoimi, nie ma sprawy, moje też nie dla niego.
W ogóle zaniedbałam trochę internet, tylko służbowo. Wierszy też nie piszę już od jakiegoś czasu.
No nic trzeba iść dalej pośmierdzieć na polu i potem poszukać naszego hiszpańskiego kota. Moi Hiszpanie pojechali do Anglii, a tam kota nie mogli wziaść.
Za to wzięli mego najmłodszego Franusia, zięć mu załatwił pracę. Zarabia na nasze 350 zł na dzień. Tzn 75 funtów. Moja rolnicza emerytura za 31 lat pracy na roli to jego dwa dni pracy.