Co może wydarzyć się w drugiej połowie sezonu Ekstraklasy?Kategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 2, liczba wizyt: 4624 |
Nadesłane przez: czarekkrzyzak dnia 27-07-2021 11:10
Na Euro 2020 nie brakuje emocji i pięknych bramek. Większość piłkarzy znajduje się w bardzo dobrej formie, co ma swoje przełożenie na jakość widowiska. Jak na tym tle prezentują się arbitrzy? Który sędzia ma największe szanse na prowadzenie finału Euro 2020? Postanowiliśmy przybliżyć ten temat. Zapraszamy do lektury.
Podczas tegorocznych mistrzostw Europy w piłce nożnej na boiskach można obserwować poczynania 18 głównych arbitrów, wybranych przez Komisję Sędziowską UEFA. Wśród tego grona nie znajdziemy żadnego reprezentanta naszego kraju. Najwięcej przedstawiciele - po dwóch - mają takie kraje, jak: Niemcy, Rumunia, Holandia, Anglia i Hiszpania.
Prawdziwym rodzynkiem w tym gronie jest Argentyńczyk Fernando Rapallini. Ten 43-letni arbiter do tej pory prowadził głównie spotkania w swojej rodzimej lidze oraz w rozgrywkach Copa Libertadores. Miał okazję sędziować też jeden mecz podczas Copa America.
Najbardziej znane nazwiska na Euro 2020 to: Turek Cuneyt Cakir, Holender Bjorn Kuipers, Hiszpan Mateu Lahoz, Anglik Michael Oliver i Niemiec Felix Brych. W tym gronie znajdziemy też mniej znanych arbitrów, takich jak: Carlos Del Cerro Grande z Hiszpanii, Slavko Vincić ze Słowenii czy Orel Grinfeld z Izraela.
W 1/8 finału Euro 2020 nie zabrakło emocji, niesamowitych zwrotów akcji i końcowych rozstrzygnięć. Do sędziowania tych spotkań zostali wytypowani głównie najbardziej doświadczeni sędziowie, którzy dość dobrze poradzili sobie z powierzonym zadaniem. Na szczególną pochwałę zasłużył na pewno debiutujący na europejskich boiskach Rapallini.
Prowadził on mecz Francja - Szwajcaria i bardzo dobrze zarządzał sytuacjami boiskowymi. Na podobnym poziomie co Argentyńczyk zawody poprowadzili Anglik Anthony Taylor (mecz Włochy - Austria), Cuneyt Cakir (mecz Chorwacja - Hiszpania), Niemiec Daniel Siebert (mecz Walia - Dania), Rosjanin Siergiej Karasiow (mecz Holandia - Czechy), Holender Danny Makkelie (mecz Anglia - Niemcy). Trochę słabiej wypadli Felix Brych (mecz Belgia - Portugalia) oraz Włoch Daniele Orsato (mecz Szwecja - Ukraina).
Wszystkie spotkania prowadzone przez tych arbitrów można było obstawiać u legalnych polskich bukmacherów. Oprócz typowania końcowego wyniku, można było przewidzieć np. ile zostanie pokazanych kartek lub czy zostanie podyktowany rzut karny. Można było do tego wykorzystać, oferowany przez bukmachera Fuksiarz kod promocyjny, w skład którego wchodzi m.in. zakład bez ryzyka o wartości 500 zł.
Półfinały i finały na wielkich turniejach sędziowane są z reguły przez najbardziej doświadczonych i zasłużonych arbitrów. Decyzja o tym komu przypadnie poprowadzenie ostatniego meczu na Euro 2020 dopiero zapadnie, jednak bukmacherzy mają już swoich pierwszych faworytów. Na pewno nie jest nim wspomniany wcześniej Fernando Rapallini, który na mistrzostwach Europy jest gościnnie. Kto więc ma największe szanse na zostanie sędzią głównym wielkiego finału?
Najczęściej przewijają się dwa nazwiska: Kuipers i Cakir. Dla tego pierwszego mogłoby to być cudowne zwieńczenie kariery. Obaj sędziowali już finały Ligi Mistrzów, więc z pewnością poradzą sobie z presją. Na Euro 2020 prezentują równą i stabilną formę, podejmując z reguły słuszne i sprawiedliwe decyzje. Osoby, które chcą wytypować arbitra finału, mogą do tego wykorzystać oferowany kod promocyjny Fuksiarz. W jego skład wchodzi m.in. cashback o wartości 500 PLN.
Nadesłane przez: czarekkrzyzak dnia 07-01-2021 11:44
Ten sezon Ekstraklasy rozpoczął się dość nieprzewidywalnie i tak było niemal do samego końca pierwszej rundy. Faworyci grali słabo, underdogi zachwycały i wszystko wskazywało na to, że będziemy świadkami wielu niespodzianek. Sytuację zmieniła decyzja Dariusza Mioduskiego, który szybko zwolnił Aleksandara Vukovicia i zatrudnił Czesława Michniewicza, prawdziwego zawodowca i człowieka, który nie ma w zwyczaju zawodzić.
Na samym początku sezonu w tabeli królowały Górnik Zabrze i Raków Częstochowa. W pierwszych kolejkach zachwycali przede wszystkim podopieczni Marcina Brosza, którzy przez jakiś czas utrzymywali się na fotelu lidera i bez większego problemy ograli Legię Warszawa. Wydawało się, że Górnik jest w świetnej formie, która potrwa nieco. Rundę jesienną zakończył jednak dopiero na 5. miejscu. Gdyby nie to, że przegrali dwa ostatnie mecze, mogli uplasować się nieco wyżej.
Zupełnie inaczej, bo o wiele lepiej, trzymał się Raków Częstochowa. Zespół Marka Papszuna jest naprawdę świetnie poukładany, wie co ma grać i zdobywał punkty z niezwykłą regularnością. Drużyna z Częstochowy zagrała znakomitą rundę i zakończyła ją na 2. miejscu. Na szczególne wyróżnienie w tej drużynie zasługują przede wszystkim Ivi Lopes, Tomas Petrasek i Daniel Szelągowski. Ten ostatni wystąpił zaledwie w pięciu spotkaniach, ale zdążył pokazać się z dobrej strony, a kilka goli strzelił, w pojedynkę rozpracowując defensywę rywali.
Pierwsze miejsce na półmetku zajmuje jednak Legia Warszawa. Na początku sezonu jednak w ogóle się na to nie zapowiadało. Obrońcy tytułu tracili punkty w bardzo prosty sposób i widać było, że zespół nie funkcjonuje tak, jak powinien. Decyzja o zwolnieniu Aleksandara Vukovicia padła więc dość szybko, a w jego miejsce od razu wskoczył jeden z najlepszych polskich trenerów, Czesław Michniewicz. Na rzecz Legii Warszawa musiał on zostać reprezentację młodzieżową, którą objął Maciej Stolarczyk.
Kiedy trenerem Legii został Michniewicz, gra drużyny się odmieniła. Legia grała już jak prawdziwy mistrz i pokonywała prawie wszystkich rywali. Zdarzyły się jej tylko pojedyncze wpadki. Wskutek dobrej gry Legia szybko wyprzedziła Raków Częstochowa i wskoczyła na fotel lidera. Wiele wskazuje na to, że obroni tytuł mistrzowski, ponieważ wydaje się być zespołem najrówniejszym, najlepiej zdyscyplinowanym, najlepiej wyważonym i posiadającym najwyższą jakość sportową w całej lidze.
Przed pierwszą kolejką Ekstraklasy wielu kibiców spodziewało się, że walka o tytuł rozstrzygnie się pomiędzy Legią Warszawa a Lechem Poznań. “Kolejorz” jako jedyna drużyna w Polsce grała w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie trafił na Rangers FC, Benfikę Lizbona i Standard Liege. Zespół Żurawia kompletnie nie poradził sobie z grą na dwóch frontach. Nie wyszedł ze swojej grupy, czego oczywiście można było się spodziewać, ale co gorsza prezentował się fatalnie w lidze. W 14 kolejkach klub ze stolicy wielkopolski zgromadził tylko 17 punktów i aktualnie plasuje się dopiero na 9. miejscu ze stratą 12 punktów do Legii Warszawa. Nikt nie traktuje już Lecha jako poważnego kandydata do tytułu.
Bardzo różnie na poziomie Ekstraklasy poradziły sobie również beniaminki. Szczególnie źle wyglądało Podbeskidzie Bielsko-Biała, które zdobyło zaledwie 9 punktów i zamyka tabelę ligową. Ten zespół w 14 meczach stracił aż 38 goli i prezentował fatalną organizację defensywną przy stałych fragmentach. Stal Mielec jest tuż nad nim. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że któregoś z tych zespołów w przyszłym sezonie zabraknie na najwyższym szczeblu piłkarskim w Polsce. Warta Poznań przez długi czas prezentowała się naprawdę solidnie, traciła mało goli i dość regularnie zdobywała punkty. Jej sytuację mocno skomplikowała jednak końcówka rundy. Łukasz Trałka i spółka przegrali cztery ostatnie spotkania i mają tyle samo punktów co mielecka Stal. Trzy beniaminki okupują więc trzy ostatnie miejsca w Ekstraklasie.
Druga połowa sezonu Ekstraklasy zapowiada się świetnie. Będzie zacięta walka o mistrzowstwo, ale również o udział w europejskich pucharach - tutaj rywalizować będą: Pogoń Szczecin, Zagłębie Lubin, Górnik Zabrze i Śląsk Wrocław. Możliwe, że do tego boju dołączy jeszcze jakaś drużyna, chociażby Lechia Gdańsk lub Jagiellonia Białystok. Szansa na to jest jednak dość nikła.