Mama w pracy i po pracy oraz...synKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 107, liczba wizyt: 266040 |
Nadesłane przez: castilla 02-03-2011 11:49
...i hop! Miłoszek to już nie chodzi, tylko w zasadzie biega :) Najgorzej ma babcia jak usiłuje za nim nadążyć lub go złapać. Mały jest szybszy...:)
Wczoraj pilnowały go dwie osoby - mama z ciocią, która przyjechała do lekarza - a Miłoszek, zbliżył się wolniutko do parapetu i szybkim ruchem obu łapek...ściągnął kaktusa! Na całe szczeście kwiat był stosunkowo mały, a i poleciał trochę na bok, więc Miłosz nie oberwał doniczką. Posypało mu się na rączki trochę kolców, a że były to te drobne (wciskające się wszędzie), ciocia ścierała mu ten meszek ściereczką.
Mały rozrabiaczek! Ale teraz trzeba na niego uważać...
U mnie w mieszkaniu jest lepiej, nie ma kwiatów (przynajmniej w zasięgu dziecka), ani innych słoików, szklanych butelek, czy firanek w zasięgu ręki. Mieszkanie jest może trochę "gołe", ale bezpieczne. Mogę pozwolić dziecku samemu "urzędować"w pokoju (mając go w zasięgu wzroku), no ale już nie w zasięgu ręki. Wiem, że raczej sobie nic nie zrobi, poza małymi upadkami - jak rozpędzi się w swym biegu za bardzo...