Całkiem niedawno, bo rok temu urządzałam z ogromną pomocą znajomych wieczór panieński dla jednej ze swoich najlepszych przyjaciółek. Wszystko dopięte było na ostatni guzik. Pomysł nie był mój, a i wykonanie z mojej strony ograniczało się tylko do kilku drobnostek. Nie mniej jednak impreza ta wypadła niezwykle udanie i muszę przyznać, że sama chciałabym mieć wieczór panieński w podobnym stylu. A było to tak…
Około godziny 16 wyszłyśmy z „ofiarą” i kilkoma innymi koleżankami na. Spędzając jakiś czas w kawiarni, by nie zbudzić podejrzeń plotkowaliśmy i rozmawialiśmy. Kiedy jednak wyszłyśmy z lokalu, na zewnątrz czekała ciemna furgonetka z przyciemnianymi szybami (zupełnie jak na filmach). Na głowę naszej przyszłej panny młodej nałożyliśmy szybko worek i z pomocą zaangażowanych kolegów „wsadziliśmy” do samochodu. Odjechali. My pojechałyśmy osobnym samochodem na ustalone wcześniej miejsce – wynajętą salę, gdzie czekało około trzydziestu dziewczyn zaproszonych na wieczór panieński. Sala była doskonale udekorowana różnymi anty-małżeńskimi symbolami, balonami i wstążkami. Na stołach czekały przeróżne napoje (również te wyskokowe) i przekąski do jedzenia. Ponadto świetną muzykę grał wynajęty dj. Kiedy dotarłyśmy i przygotowaliśmy wszystko ostatecznie, zadzwoniłyśmy do kolegów, by przywieźli wreszcie naszą główną imprezowiczkę. Nigdy nie zapomnę jej zdumienia, zdziwienia i ogromnej radości, gdy zobaczyła co na nią czeka (a to jeszcze nie wszystko).
Na początku wręczaliśmy drobne prezenty, gratulowałyśmy odwagi i rozmawiałyśmy. Później do akcji wkroczył dj i wszystkie pogrążyłyśmy się w tańcu. Około godziny 24 do drzwi sali zapukała policja. Trzech niezwykle zbudowanych mężczyzn, którzy pełnili rolę striptizerów. Nasza przyjaciółka była na początku bardzo zawstydzona, lecz po jakimś czasie był to dla niej tylko kolejne wspaniałe doświadczenie tego wieczoru.
Wieczór panieński skończył się około godziny 5 nad ranem, a ja wiem, że nasza (już) mężatka nigdy go nie zapomni.
Zamknij