Wczoraj sąd wydał wyrok w sprawie seksafery w Samoobronie - 3 lata i dwa miesiące więzienia bez zawieszenia dla Andrzeja Leppera i 5 lat dla Stanisława Łyżwińskiego. Obaj otrzymali kary, jakich żądała prokuratura.
„Ta sprawa to precedens, bo dotyczy strefy tabu, jaką jest w Polsce molestowanie seksualne” - komentował po ogłoszeniu wyroku Marcin Kątny, autor tekstu "Praca za seks"., który sprawę ujawnił.
"To przełomowy wyrok" – komentuje Anna Czerwińska, działaczka organizacji kobiecych, feministka.
”Wyrok odniesie efekt psychologiczno-społeczny. Wielu panów być może wreszcie sobie uświadomi, że pewne praktyki, tylko dlatego, że często mają miejsce, nie są moralnie właściwe, a poza tym są karalne” – mówi prof. Magdalena Środa, filozof i etyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
„Wyrok w seksaferze to sygnał dla polskich kobiet, że warto ujawnić fakt molestowania przez przełożonego” - ocenił minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
A z drugiej strony wypowiedzi internautów, które odzwierciedlają opinię znacznej części społeczeństwa.
„Nie wierzę Anecie Krawczyk. Przecież cała Polska wie, że szukała ojca dla swojego dziecka. Przebadano czterech mężczyzn (m.in. Leppera, Łyżwińskiego) i żaden nie okazał się ojcem. Niewinna to ona nie była.”
„Skandalizujący wyrok, jak można skazać z pomówienia, i to pomówienia osoby, której moralność jest na poziomie podłogi?”
„Przecież ta Aneta pracowała i dobrze zarabiała, a potem oskarżyła. Coś mi tu nie pasuje!
„ „Jak można być takim podłym...najpierw iść do wyra a potem udowodnić wszystkim że jest się nikim...SAMA SIE OŚMIESZYLA . CI PANOWIE NIE Są WINNI”.
Przemoc seksualna jest tematem trudnym w badaniu. Przyznanie, że było się jej ofiarą, może obniżać samoocenę, a kobiety – ofiary przemocy seksualnej bywają czasem obarczane współodpowiedzialnością za to wydarzenie. W odbiorze społecznym kobiety "same się o to proszą", same prowokują. Panuje powszechne przekonanie, że gdy kobieta mówi "nie", to oznacza "tak"
W sprawach o molestowanie seksualne najczęściej trudno jest o dowody. Sprawca molestowania często robi to na osobności, a nawet jeśli inni pracownicy byli świadkami to i tak najczęściej nie chcą stanąć po stronie osoby molestowanej, szczególnie jeśli osobą molestującą jest sam pracodawca lub ktoś z kierownictwa.
Skłonna jestem zgodzić się ze zdaniem Magdaleny Środy, że molestowanie seksualne jest w naszym kraju powszechną praktyką. Uważa się za normalne, że kobiety można w pracy dotykać, wykorzystywać, poklepywać, czynić im seksualne propozycje. Zachowania takie wpisane są bowiem w naszą kulturę i uświęcone tradycją. Mężczyźni są nader często przekonani, że nic tak nie cieszy kobiety i nic tak nie podnosi jej poczucia własnej wartości jak to, że się ją traktuje jako obiekt seksualny.
Molestowanie seksualne jest więc w Polsce dużym problemem. Potwierdzają to m.in. seksafera olsztyńska i seksafera w Samoobronie. Jak się okazuje, wykorzystywać kobiety chce u nas wielu: politycy, urzędnicy, biznesmeni, lekarze, a nawet brygadzista czy instruktor nauki jazdy.
W prawodawstwie europejskim molestowanie stanowi jedną z najpoważniejszych form przemocy seksualnej i psychicznej, z jaką mamy do czynienia w sferze życia publicznego. Polska, przystępując do Unii Europejskiej, musiała uznać ten fakt i dostosować doń zarówno swoje prawodawstwo, jak i instytucje stojące na jego straży. I tak kodeks pracy wystarczająco jasno i klarownie definiuje problem, podobnie jak ustawa o Państwowej Inspekcji Pracy określa sposoby pomocy osobom molestowanym w miejscu pracy.
Problem przeciwdziałania przemocy tkwi więc nie tyle w braku narzędzi, ile w społecznej i indywidualnej świadomości.
Zamknij