Obrażanie się jest procesem naturalnym. Obrazić się można za wszystko i na każdego. Zjawisko obrażania się na kogoś (czy na konkretną osobę, czy na grupę) jest zawsze manifestacją.
Z obrażalskim trudno się porozumieć, bo w jego przekonaniu to on, nie my, ma rację. Ponadto, będąc pod wpływem silnych emocji, unika komunikacji lub wręcz jej odmawia. Sytuacja może być doprowadzona do absurdu, gdy osoby z otoczenia boją się już cokolwiek powiedzieć, by takiego obrażonego nie urazić dodatkowo. Dobierają wówczas starannie słowa, stają się przesadnie ostrożne i uprzejme, byle tylko nie pogorszyć sytuacji. Często o taką formę admiracji obrażonemu chodzi – jest w centrum zainteresowania i nareszcie wszyscy się z nim liczą. Wymusił uwagę, oczekuje akceptacji.
Obrażanie się niesie ze sobą pewien rodzaj przyjemności i ulgi - „Nie muszę rozmawiać na trudne tematy, nie muszę się konfrontować, mogę potarzać się w swoich emocjach. A przy okazji wiem, że drugiej stronie też nie jest przyjemnie, bo a nuż udało się wzbudzić w niej poczucie winy”. Jest to swoiste zrzucenie z siebie odpowiedzialności, jest zawsze manifestacją, może być też sprawdzianem, na ile jesteśmy dla kogoś ważni.
Jak sobie radzić?
Można dać sobie chwilę na obrażenie się, czy raczej upuszczenie odrobiny emocji, ale potem należy wrócić do drugiej osoby i jasno wyrazić swoje odczucia.
Każdy z nas ma prawo poczuć się urażony, zraniony czy niedoceniony, ale mamy wybór, co z tym dalej zrobić. A co jeśli poczujemy się dotknięci do żywego? Mamy udawać, że nic się nie stało, żeby nas nie posądzono o obrażalstwo? Nic podobnego!
Zdaniem psychologów poczucie bycia dotkniętym do głębi związane jest z naruszeniem naszych fundamentalnych wartości. To nasz życiowy kompas. Wartości podpowiadają nam, co jest dobre i ważne, o co warto walczyć. Jeśli ktoś atakuje nasz fundament w taki sposób, że zaczynamy czuć zagrożenie, możemy poczuć się dotknięci. I tylko pozostaje kwestia – jak zareagujemy.
Możemy czuć się urażeni i o tym powiedzieć drugiej osobie (która może nie zdawać sobie sprawy z tego, co w nas wywołała) – próbując utrzymać kontakt, jeśli nam na nim zależy. Albo możemy po prostu, w ochronie swoich granic, uciąć kontakt, jeśli uważamy, że tak będzie najlepiej.
Na podstawie artykułu Renata Mazurowskiej „Bez obrazy, czyli jak nie strzelić focha” /Rzeczpospolita 09-09-2009/
Pamiętajmy:
„Skutki gniewu są dużo poważniejsze
od jego przyczyn”
Autor: Marek Aureliusz