Kilka dni temu marszałek Sejmu zapowiedział, że przekaże projekty ustaw o in vitro do Komisji Zdrowia. Nie oznacza to jednak, że jeszcze w tej kadencji zostanie ostatecznie uregulowana kwestia zapłodnienia pozaustrojowego. Prawdopodobnie Sejm zajmie się nią dopiero po wyborach prezydenckich lub na początku następnej kadencji.
Dlaczego PO nie chce wprowadzić ustawy przed wyborami? A no zapewne dlatego, że boi się, iż mogłoby to spowodować spadek jej popularności, tym bardziej, że i w Platformie nie ma w tej sprawie jednomyślności. We wrześniu w Sejmie było pięć projektów ustawy o in vitro, którykolwiek z nich teraz zostałby wybrany, spowodowałby, że część wyborców będzie niezadowolona, czemu mogłaby dać wyraz przy urnach wyborczych.
To, że metoda sztucznego zapłodnienia od początku budzi szereg kontrowersji i emocji opinii publicznej, wszyscy wiedzą. Zwolennicy in vitro mówią głównie o bezwarunkowym prawie do szczęścia związanego z posiadaniem dzieci, przeciwnicy podkreślają niedopuszczalność "produkcji" zarodków jako niezgodną z katolicyzmem, często używają szantażu moralnego: jeśli ktoś jest za in vitro, jest za cywilizacją śmierci.
Jak widać, temat in vitro jest w Polsce problemem ideologicznym i politycznym, a nie medycznym, dla polityków stroną w dyskusji na temat in vitro nie są lekarze, rodzice chcący z niego korzystać, ani też ci, którzy już z niej skorzystali.
Mimo, iż zdecydowana większość Polaków (77%) akceptuje stosowanie zapłodnienia
in vitro w przypadku małżeństw niemogących mieć dzieci i ponad połowa (53%) uważa, że możliwość skorzystania z zapłodnienia pozaustrojowego powinni mieć także kobieta i mężczyzna żyjący w stałym związku, ale niebędący małżeństwem, to politycy nie bacząc na to, ciągle wykorzystują dramat wielu małżeństw w walce politycznej.
Czy możliwe jest uregulowanie kwestii in vitro ponad podziałami politycznymi? Obawiam się, że nie i ustawa zostanie uchwalona dopiero, gdy zmusi nas do tego Unia Europejska.
Prof. dr hab. Małgorzata Kowalska, wydział socjologii Uniwersytet Warszawski.
„Jest bardzo wiele schorzeń, których nie da się wyleczyć, ale dzięki osiągnięciom medycyny można z nimi szczęśliwie żyć. In vitro to cud dzisiejszej medycyny. To metoda jest bliska naturze. Lekarz, który wszczepia zarodek tylko pomaga. Zwolennicy ograniczenia metody in vitro mówią, że poczęcie dziecka powinno odbywać się w chwili intymnego zbliżenia, pięknie i lirycznie. In vitro pozbawia tej pięknej intymności. Takie rozumowanie jest dla mnie niepojęte. Argumenty, że na jednej szali jest jedno poczęte dziecko, a na drugiej kilka zarodków, które trzeba zabić też są nieporozumieniem. Kilkudniowy zarodek nie jest człowiekiem. Troska o taką komórkę nie może być porównywalna z troską o urodzonego człowieka.”
Ks. prof. Franciszek Longchamps de Berier, prawnik, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Warszawskiego.
„Jest wiele zastrzeżeń: wyrwanie poczęcia z naturalnego środowiska, tworzenie embrionów zapasowych, pytanie o to, kto jest twórcą i dawcą życia. I rzecz podstawowa: ta metoda nie jest leczeniem niepłodności, tylko technicznym tworzeniem człowieka. Są dwie podstawowe wartości: dobro dziecka i godność człowieka.”
Który pogląd jest nam bliższy?