Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 231214 |
Nadesłane przez: exarol 01-02-2016 14:08
Słowem wstępu. Zarówno ja jak i mój G. kochamy urządzać nasze mieszkanie. Co chwilę coś przestawiamy, zmieniamy, przemalowujemy i ogolnie żyjemy w ciągłym remoncie. Z racji tego, że te zmiany zachodzą u nas często to żadko kiedy kupujemy dobre i porządne meble ( szkoda kasy na góra rok) i zazwyczaj sięgamy po te tańsze egzemplarze z IKEi lub ostatnio coraz częściej z Biedronki. Są pewne rzeczy które muszą być dobre jak meble kuchenne czy materac na którym śpimy codziennie, ale jeśli chodzi o jakość półki na ksiązki czy ławy w salonie, jak dla mnie ma to wyglądać i jako tako trzymać pion.
Przechodząc do historii właściwej. W czwartek mój małżonek umiłowany przyszedł do domu cały w zachwytach i uśmiechach ponieważ znalazł idealną półkę na moje niemieszczące się nigdzie książki. Owa półka miała stanąć w naszym salonie obok telewizora. Skoro mąż zarządził zakup trzeba było go dokonać, spakowałam Manię do auta, posadziłam G. na siedzeniu pasażera i pojechaliśmy do pobliskiej Biedronki zrealizować marzenie mojego lubego. Z półką w bagażniku naszego pojemnego i znienawidzonego przezemnie kombi wróciliśmy do domu. Tatuś mojego dziecka olewając domowe obowiązku zabrał się za jej składanie. Po niespełna godzinie, rzucaniu śrubokrętem, klnięciu na wszystko i wszystkich ( tanie megle mają to do siebie, że trzeba mieć doktorat z inżynierii aby to jakoś składnie posrkęcać ) gotowa półeczka stanęła na z góry wyznaczonym miejscu. O tym jakież było zdziwienie mojego męża gdy się okazało, że nijak ta półka w tym miejscu nie pasuje nie będę Ci nawet pisała, bo jako damie nie przystoi mi nawet myśleć takich słów a co dopiero je w internetach wygłaszać. Po burzliwej dyskusji uznaliśmy, że aby ten nasz nowy mebel wpasować musimy poprzestawiać wszytskie meble w salonie co nie jest rzeczą łatwą ponieważ sporo z nich wisi na ścianie, a przemieszczenie wiszących elementów pozostawia dziury. Uznaliśmy, że nic to, oddamy Manię do żłobka w piątek rano i szybciutko się ze wszystkim uwiniemy. Równocześnie zaczęliśmy rozważać zmianę stołu i krzeseł w salono-kuchnio-jadalni, nasz poprzedni zestaw miał z 80 lat, był to piękny drewniany i okrągły stół w komplecie z rzeźbionymi drewnianymi krzesłami, nie każdemu musi się to podobać, nam się przez jakiś czas podobało. Ale w miarę jak wyprzedaliśmy pozostałe antyki do niczego nam ten stół nie pasował a pozatym dopiero po czasie zrozumieliśmy, że taki mebel wymaga conajmniej 50 metrowego salonu a nie 24 metrowego pomieszczenia jakim dysponujemy my. Wracając do temu, oglądając półkę w naszym lokalnym owadzim dyskoncie, natknęliśmy się na stół, nawet ładny, rozkładany w idealnych do naszego wnętrza kolorach i za 199 zł. Przekonałam męża, że skoro już wszystko zmieniamy to powinniśmy kupić ten stół, pokazałam mu ceny w sklepach typowo meblowych i nawet mój G. zrozumiał, że niespełna 200 zł za stół to prawie jak za darmo. Później zaczęłam mu opowiadać o moich wymarzonych krzesłach Eames. Niby to przypadkowo natknęłam się na nie na allegro, a że na zdjęciu tego stołu na reklamie biedronki również zamieszczono moje krzesełka łatwo było mi przekonać męża, że fajnie to będzie razem wyglądało. Plan był taki, odwieziemy Manię do żłoba, wracając do domu zajedziemy i kupimy stół, zdemontujemy meble i przygotujemy wszystko do malowania, pojedziemy po krzesła do Wrocławia, wrócimy do domu, pomalujemy mieszkanie, zamontujemy meble i odbierzemy młodą ze żłobka. Z gotowym planem działania poszliśmy spać. Rano prawie wszystko szło zgodnie z planem ( prawie bo kiedy podjechaliśmy pod dom zostawiwszy nasze dziecko w placówce oświatowej zorientowaliśmy się, że zapomnieliśmy kupić stół wszystko zaczęło się psuć gdy koło godziny 9 zadzwoniła do mnie Pani dyrektor żłobka we własnej osobie i oznajmiła, że ona już dłużej nie może przymykać oczu na chorobę Mani i mamy nasze dziecko teraz, w tym momencie odebrać. Tak uczyniliśmy. Już wtedy zrozumieliśmy, że ten remont to będzie jakiś koszmar. Przy odbiorze krzeseł z magazynu mała nam nie przeszkadzała, ale gdy weszliśmy do wybebeszonego mieszkania, aby kontynuować pracę, nie było nam już tak wesoło Mania była, bądź chciała być wszędzie, nie będę Ci pisała jak się maluje z półtoraroczniakiem w domu, bo na pewno to znasz. Ze względu na charakterek mojego dziecka u mnie było gorzej ;)
Ogólnie szwendałam się z moim dzieckiem o głodzie i chłodzie po osiedlu, aby umożliwić mojemu mężowi ten nieszczęsny remont ( z tego miejsca dziękuję Kasi, która nas ugościła i nakarmiła ratując od śmierci głodowej w mrozie ). W tym naszym remoncie najgorsze było to, że musieliśmy go skończyć w piątek, ponieważ na sobotę zaprosiliśmy gości. Ale jak nie my to kto! Koło północy cieszyliśmy się już naszym odmienionym i odświeżonym wnętrzem. Jesteśmy idealnym przykładem na to, że jak się chce to się da Czasami jak słucham jak ludziom jest ciężko bo muszą wszystko sami, że mają dzieci a przy nich to już się nic nie da, to mi się śmiać chce. Jak się chce to można wszystko! Mój salon nie jest jeszcze gotowy, w wyniku remontu ostała mi się goła ściana, na którą nie mam jeszcze pomysłu, a okna aż proszą się o nowe zasłony, ale to już załatwię na spokojnie. Teraz bez przerwy siedzę przy stole ciesząc się nowymi, wyśnionymi krzesłami, które poza tym, że są najpiękniejsze na świecie to dodakowo są baaaardzo wygodne