Mama na etacieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 15, liczba wizyt: 34073 |
Nadesłane przez: Asiencja 13-02-2014 20:47
We wtorek zachorowałam - obudziły mnie wymioty, gorączka i ból głowy i brzucha. Ledwo żywa wysłałam małża do lekarza. Zapisał mnie i stawiłam się pod drzwiami gabinetu... Wchodzę, a w zasadzie wpełzam do gabinetu, siadam i pada pytanie "z czym przychodzę?" - miałam na końcu języka, że z kawą poranną ale brak sił powstrzymał mnie od ciętej riposty. Pan doktor przeprowadził wywiad, obadał, ostukał i mówię Panu Lekarzowi, że jestem w 7 tygodniu ciąży no i co słyszę? "I co ja mam teraz z panią zrobić?". Patrzę na Pana Doktora i niedowierzam... Pan się zreflektował i mówi "bo ja nie wiem co Pani podać!" Zaniemówiłam... wyszłam z plikiem recept, rozpisaną dietą i w razie czego prośbą o jechanie na Ostry Dyżur. Takich to mamy lekarzy.
Całe szczęście kleik ryżowy, ryż, suchary i biszkopty pomogły i na Ostry Dyżur nie musiałam jechać - na moje szczęście ;)