On,Ona i dzieciakiKategorie: Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 108, liczba wizyt: 262360 |
Nadesłane przez: malenstwo_1986 08-01-2012 20:31
Dzis siedzielismy caly dzien w domu. JA znow zaczelam pociagac troche nosem, wiec balam sie zeby to sie nie przeksztalcilo w cos powazniejszego. Wczoraj umowilam sie tez z chrzestna Roksany, ze sie spotkamy. Nie widzielismy sie w swieta, poniewaz mielismy w domu male dziecko i nie chcialam miec tabunu ludzi na glowie. Do tego multum zarazkow,bakterii i innych takich.
Dzien, jak co dzien mijal leniwie. Umowieni goscie mieli podjechac w okolicach 16. No, wiec zaplanowalam sobie miedyczasie, ze zjemy jakis obiad. Maz zajal sie swoimi sprawami, dziekco ogladalo "Krola Lwa" a ja pichcilam obiad w kuchni. Tradycyjny schabowy z ziemniakami:). W okolicach 15:30 zasiedlismy do stolu, gdy moj maz oznajmil mi ze przyjechal dziadek z moim chrzetsnym.
Zrobilam wielkie ocyz bo ani nie dzownili, ani nic nie mowili ze beda. Pomyslalam w pierwszej chwili ze moj maz mnie wkreca i zartuje sobie ze mnie. No wiec na jego "Przyjechali goscie" odpowiedzialam "Nie stroj sobie ze mnie zartow" i w tym momencie rozlegl sie dzwonek a maz poelcial otworzyc furtke i do domu weszli faktycznie dziadek z chrzestnym.
Chwile pozniej dojechala chrzestna u ktorej Mikolaj zostawil prezent dla Roksany. KOlejny komplet ciastoliny play-doh:). Radosc dziecka na tylu gosci nie znala granic. A, ze dziadek przywiozl jeszcze tabun slodyczy to juz wogole. Oczywiscie schowalam bo moje dziecko wszystkie zelki pochlonelo by od razu a moj portfel by plakal na wizycie u dentysty.
Bedzie zapas slodyczy na kolejne pol roku:).