maminkowy światKategorie: Praca i kariera, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 10, liczba wizyt: 30819 |
Nadesłane przez: Fridka 26-11-2011 01:09
...nastała noc... mmmmm... czyli kilka chwil dla mnie ;)
wokół cicho i spokojnie, czuję jak moje szare, zmęczone komórki, bidule, padają ze zmęczenia... :) i w skali szarości robią się nie co blade... :)
Już w ciąży wiedziałam, że nie będzie mi łatwo godzić nowych zawodowych wyzwań z opieką nad Kruszkiem... (wtedy tak naprawdę podjęłam decyzję co dalej i klamka zapadła)
Z drugiej strony tego - oj, nie raz konkretnego kotła - nie wiem, o ile mniej zmęczona byłabym nic nie robiąc, a do tego bardziej sfrustrowana... przygnębiona faktem że niczego stabilnego zawodowo nie udało mi się osiągnąć...
Do tego dokucza mi ostatnio czas... jakoś tak przyspieszył dziad... i to na oślep... popapraniec... Skórę mi zniszczył... i generalnie wkurza mnie jego destrukcyjny wpływ na życie... Do około 20 wlókł się niemiłosiernie... a ja ciągle na coś czekałam... od dwudziestki piątki do dziś - czyli kilka kolejnych lat (grrrrrrrrr) mineło jak jeden dzień...a ostatnie miesiące, to już jakieś nieporozumienie...no gdzie mu tak śpieszno....? no gdzie...
ok...wracając do tematu...
...I choć to fizycznie trudne do ogarnięcia, jeśli się nie ma klona ( a ja póki co nie posiadam, zresztą gdybym takiego miała, bałabym sie go potwornie :P ), to cieszę się że ,,podjęłam rękawicę''.
Pracuję i w domu, i w biurze, kiedy jest taka możliwość - powiedzmy logistyczna(oczywiście, że chodzi o Istota ).
Wsiadam w samochód, rozpędzam się, otula mnie bukiet dźwięków wyskakujących subtelnie z głośników... Mogą też z impetem wyskakiwać...choć jakoś tak... wolę te ciężkie, grube, które zbyt wysoko się nie unoszą... i nie poruszają się zbyt szybko...
Wbiegam do biura, zamykam za sobą drzwi i tak tkwimy... ja ...moje rozklikane na klawiaturze palce... wdzięcznie poukładane na biurku segregatory... i szelest kartek, na których sensu szuka najpierw moje spojrzenie, po czym zasuwa z informacją dalej... :) wgłąb tej niesamowitej maszynerii, która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki drga... porusza trybiki najpierw nie co ociężale... po czym przyspiesza i w pewnym momencie już nie wiadomo...czy to palce wprawiają w ruch spojrzenie, czy spojrzenie karze klikać palcom i ...
... enter...no co ma być... :)
W domu wygląda to troszkę mniej profesjonalnie, bo Jaś znalazł się na etapie fascynacji laptopem... (stacjonarka leży poza zasięgiem jego chwytaków)
Ale bywa, że ma naprawdę zupełnie grzeczny dzień... albo senny... i wtedy moja podzielność uwagi nie jest aż tak baaardzo nadwyrężona...
Swoją drogą... prawda, jak Dziecko kształtuje intuicję...? Nasze szóste zmysły?
Niesamowite, jak z czasem można nauczyć się rozpoznawać poczynania malucha zza ściany hehe... wyczuwać chwile, kiedy należy możliwie szybko wsadzić głowę w obszar Jego działania :)
No nic... moje pięć minut dobiega końca...jutro kolejny dzień do ogarnięcia... idę popatrzeć jak Istot śpi... uwielbiam ten widok...
Adres URL wpisu
https://www.familie.pl/Blogi-0-0/b0p12435,moje-5-minut.html
Adres URL bloga
https://www.familie.pl/Blogi-0-0/b539-1,maminkowy-swiat.html