Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 324105 |
Nadesłane przez: Ania_29 28-10-2011 16:38
Podjęłam dziś kolejną próbę przekonywania Szymuszka do gotowanego przeze mnie jedzonka. Już raz mu zupkę jarzynową ugotowałam. Namęczyłam się, wszystko starannie zmiksowałam a Szymuszkowi ani się śniło ją skonsumować. Poddałam się. Dziś postanowiłam znów zawalczyć. Po pierwsze chyba posiłki przygotowywane w domu są zdrowsze (tak mi się przynajmniej wydaje), a po drugie przygotowanie takiego posiłku wychodzi taniej niż zakup słoiczka. Jako, że ulubionym Szymuszkowym słoiczkiem są "delikatne jarzynki z królikiem", wygrzebałam z zamrażarki kawałek króliczego mięska, obrałam zdobyte swojskie marchewki i ziemniaczki (z ciocinego ogródka), odkurzyłam elektryczny parowar (ponieważ jest piętrowy i można w nim gotować kilka rzeczy na raz, nie to co w zwykłym garnku do gotowania na parze) i wszystko pięknie ugotowałam. Zmiksowałam w odpowiednich proporcjach, dodając odrobinkę przegotowanej wody, żeby konsystencja była jak należy. Moje dzieciątko spróbowało pierwszą łyżeczkę, po czym wszystko wypluło, zacisnęło swoje malutkie usteczka, wydając przy tym przeraźliwe dźwięki niezadowolenia. Ani mu się śniło zjeść. Próbowałam go troszkę podejść, nakładałam papkę na swój palec, i z palca troszkę zjadł. Troszkę znaczy tyle, co kot napłakał. Po kilku próbach, poddałam się i podałam słoiczek. Oczywiście wersja słoiczkowa królika z jarzynkami zniknęła w mig. Ręce mi opadły. Jak nauczyć dziecko jeść normalne jedzenie? Wiem, wiem. Błąd zrobiłam, że od początku mu nie gotowałam, tylko kupowałam "gotowce". Mam nauczkę.