On,Ona i dzieciakiKategorie: Żyj chwilą, Rodzicielstwo Liczba wpisów: 108, liczba wizyt: 262406 |
Nadesłane przez: malenstwo_1986 28-09-2011 09:10
Wczorajszy dzien byl jednym wielkim klebkiem nerwow...zaczelo sie od nieprzespanej nocy,snily mi sie jakies dziwne rzeczy, nie spalam cala noc druga z rzedu,od godizny 6 rano bylam juz na nogach i denerwowalam sie bo mialam odebrac od promotora moja prace magisterska...Nauczona doswiadczeniem,ze studenci lubia zalatwiac wsyztsko na ostatnia chwile i lubi ich przychodzic w duzej ilosci pojechalam godzine wczesniej-niestety dla kobiet w ciazy nie ma litosci i nikt by mnie nie wpuscil,bo jest tysiac powodow,bo on tez sie spieszy,bo akzdy chce sie zapytac,bo to tamto-kazdy widzi czubek wlasneog nosa i moze znajda sie pojedyncze jendostki,ktore sie zlituja nad toba w tym stanie...wracajac do sedna,wyczekalam sie grzecznie promotor sie pojawil,uff pierwszy sukces...
wszedl do gabinetu i zaprosil-pomijam fakt ze czlowiek idzie na emeryture i ma skleroze bo kazal mi przyjsc wczoraj a on mi mowie,ze mialam byc w czwartek w zeszlym tygodniu troche sie zirytowalam ale co tam,dalej mowi"nie mam dla pani dobrych wiadomosci,mam wiele zastrzezen",usiadlam z wrazenia i przerazaenia...Zaczyna mi mowic co i jak,a ja zaczynam sie robic blada,cuzje ze zaczyna mi brakowac powietrza i powoli dociera do mnie ze nie dam rady oddac tego cholerstwa do 30 wrzesnia(czyt.praca magisterska). Spedzilam godzine w gabinecie,studenci prawie mnie zlinczowali ale co tam,pan doktor lubi sobie poswiecic czas na uwagi tak z godzinke:)...
Wyszlam z gabinetu i zaczely mna targac emocje-zaczela sie tworzyc w moim organizmie jedna wielka burza...wyszlam z wydzialu i tak slzam do tramwaju,dotarlam na przystanek,wsiadlam w komunikacje miejska-to tez inna kwetsia ze wcale nie widac w 7 miesiacu ze jestem w ciazy i kazdy pali glupa zeby mi miejsca ustapic,po co? skoro schorowana babcia nagle przed wejscie do autobusu dostaje ozdrowienia i nie jeden maraton moglaby na olimpiadzie wygrac a na mnie patrzy sie i widze po jej wzroku ze debatuje ona jest taka gruba,ma taka opuchlizne?...no bo to niemozliwe ze jestem w ciazy;/-chyba zaczne chodzic z tabliczka na piersi i tatuazem na czole "Tak,jestem w ciazy"...
Wrocilam do domu i emocje z hormonami wziely gore,rzucilam wszystko wystarczyla jakas mala bzdura-wymiana zdan z mezem aby uruchomic bombe zegarowa...i wstapila we mnie taka zlosc i bezradnosc,ze sie poklucilam,poplakalam i jeszcze dziecko oberwalo:(...coraz gorzej ze mna zaczynam nie panowac nad soba,oj nie dobrze bo jak z Roksana chodzilam w ciazy to takich napadow hustawki emocjonalnej nie mialam.
Wczoraj spedzilam od momentu powrotu tj.12 w poludnie do 1 nad ranem nad poprawkami,a dzis walcze z tym dalej to co najgorsze juz zrobilam-zaparlam sie i jutro mu to oddam do sprawdzenia a sesje i tak bede musiala przedluzyc.