Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 317450 |
Nadesłane przez: Ania_29 19-09-2011 20:54
Jeśli kiedykolwiek tu na blogu żaliłam się, że jestem zmęczona, czy wycieńczona, to chyba nie wiedziałam co piszę. Przez dwa ostatnie dni Szymek dał mi tak popalić, że spokojnie i z ręką na sercu mogę przyznać, że przez całe pół roku razem wzięte jeszcze tak nie było. Nie wiem co mu się dzieje, czy mu kolejne zęby idą, czy go kto urzekł, czy co, już sama nie wiem. Najpierw była obraza na cycusia, a teraz ze skrajności w skrajność, cały czas by przy cycu wisiał. Miniona noc nieprzespana, bo Szymciątko przyklejone było do piersi. Co mi się wydawało, że zasnął, zabierałam mu pierś,a on wtedy krzyk w niebogłosy. I tak zleciała cała noc. W końcu nad ranem moje Szymciątko przewróciło się na brzuszek i tak zasnęło. Tylko, że ja bałam się, że na tym brzuszku się udusi albo co i włączył mi się tryb obserwacji. Rano chwilkę było fajnie, zrobiliśmy nawet telefonem fotkę i wysłaliśmy Tatusiowi. A później koszmar. Noszenie ok, ale jak tylko na momencik próbowałam go odłożyć do łóżeczka, to był taki płacz i wrzask, że aż się od tego płaczu zanosił. W ciągu dnia przespał się najpierw do południa z 20 min, popołudniu pojechałam na trochę do Mamy, i na spacerku pospał z godzinkę. Wczoraj było to samo, ale od rana siedziałam u Mamy, więc tam sporo osób było do noszenia i było ok. A wieczorem taki sam koszmar jak i dziś. Nawet ukochane kąpiele stały się katorgą. Dziecię wrzeszczało i płakało, jakby je kto ze skóry obdzierał. Oczywiście na rączkach już było super, dzieciątko się przytuliło i zasnęło. Teraz śpi a ja za chwilę do niego dołączę, muszę koniecznie odpocząć, bo się wykończę.
Przed chwileczką zastanawiałam się dlaczego jest mi tak słabo i niedobrze. Ręce mi się trzęsły jak jakiemuś nałogowcowi. Dotarło do mnie, że przez cały dzień zadłam tylko pół grahamki z żółtym serem na śniadanie, WZtkę i 2 kanapki z polędwicą u Mamy. Przez cały dzień nawet nie odczuwałam głodu, nawet nie myślałam o jedzeniu ani niczym innym jak tylko o uspakajaniu Szymciura.
Przed chwilką zjadłam porządną kolację (mimo iż nigdy kolacji nie jadam) i czuję się zdecydowanie lepiej. Muszę jeszcze tylko zebrać resztki sił i poprasować troszkę ubranek, bo już nie mam w co Szymciura ubierać, a jak jutrzejszy dzień będzie wyglądał tak jak ostatnie dwa, to jak nie poprasuję teraz, kiedy śpi, to jutro Szymciur będzie bez ubrań.
Jutro zamierzam cały dzień spędzić w domu. Nie mam potrzeby jechać do Ł. Mam nadzieję, że nie zwariuję. W środę jestem umówiona do fryzjera. Ciekawe jak moja Mama z nim wytrzyma trzy godziny (farbowanie i przycinka).